Związek Zawodowy Lekarzy zapowiada pozew o naruszenie dóbr osobistych przez Ministerstwo Zdrowia. Twierdzi, że resort zignorował wezwanie OZZL do przeprosin ws. tweetów, które miały sugerować, że grupa lekarzy czerpie zyski z wypisywania recept. Rzecznik resortu apeluje o „stonowanie emocji i racjonalne podejście”.
- 2 sierpnia Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL) poinformował, że „na dniach” złoży pozew o naruszenie dóbr osobistych przez Ministerstwo Zdrowia i ministra Adama Niedzielskiego
- Chodzi o tweety, które Ministerstwo Zdrowia i szef resortu zamieścili tuż po pikiecie OZZL przed gmachem resortu, która odbyła się 13 lipca
- Lekarze domagali się od ministra zdrowia, by wycofał się z – ich zdaniem – kontrowersyjnych przepisów wprowadzających limity na recepty
- Resort miał sugerować, że pikietujący lekarze są lobbystami i czerpią zyski z hurtowego wypisania e-recept
- Ministerstwo Zdrowia stoi na stanowisku, że OZZL jest nadmiernie nerwowe, nie ma doświadczenia w komunikacji w social mediach i nie wie, kogo realnie dotknęły obostrzenia w wystawianiu recept przez internet
Lekarze pozywają Ministerstwo Zdrowia
W środę, 2 sierpnia, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy zorganizował w Warszawie konferencję prasową, w trakcie której poinformował, że „przechodzi na ścieżkę sądową i składa pozew o naruszenie dóbr osobistych” przez Ministerstwo Zdrowia i ministra Adama Niedzielskiego.
21 lipca OZZL skierował do MZ „wezwanie do usunięcia tweeta”, zamieszczenie przeprosin i przekazanie 10 tys. złotych na organizację pacjentów zajmującą się chorobami rzadkimi”. Jednak żadne działania nie zostały podjęte.
– Pozew zostanie złożony „na dniach”. Przez 45 lat pracy nie udzieliłam ani jednej płatnej teleporady, nie wystawiłam ani jednej e-recepty przez „automat”. Czuję, że naruszono moje dobra – wskazywała przewodnicząca OZZL Grażyna Cebula-Kubat.
Chodzi o tweety, które Ministerstwo Zdrowia zamieściło tuż po pikiecie przed gmachem resortu, która odbyła się 13 lipca. W tym dniu lekarze domagali się od ministra zdrowia, by wycofał się z – ich zdaniem – kontrowersyjnych przepisów wprowadzających limity na recepty. Jeden z zarzutów dotyczy wpisu Ministerstwa Zdrowia na Twitterze, w którym – zdaniem OZZL – „zasugerowano, że wprowadzenie limitu wystawiania recept nie dotknęło całego środowiska lekarskiego, a wyłącznie grupę, która czerpie rzekome zyski z wypisywania recept”.OZZL wskazuje też, że „wpis o podobnym wydźwięku pojawił się także na oficjalnym twitterowym profilu ministra zdrowia, który wskazał, że „ton medialnej dyskusji na temat limitów dla recept nadają lobbyści, bo w rzeczywistości nie ma żadnych skarg od pacjentów”.
– Nazywanie mnie lobbystą to ze strony MZ bezczelność – stwierdził podczas środowej konferencji Joachim Budny, przewodniczący Regionu Mazowieckiego OZZL.
– Na zdjęciu widać moją twarz. Staliśmy w strugach deszczu, lekarze sygnalizowali problemy z wypisywaniem recept, dostawaliśmy wcześniej e-maile, dlatego pojechaliśmy pod gmach resortu. (…) Ja naprawdę nie jestem lobbystką – mówiła 2 sierpnia Grażyna Cebula-Kubat, przewodnicząca OZZL. Dodała, że „patologia z automatami do recept” to nie wina lekarzy.
Lekarze rezydenci: miarka się przebrała, ale minister zdrowia nadal może przeprosić
Rynek Zdrowia podczas konferencji zapytał, jaki jest szerszy cel złożenia pozwu przeciw resortowi zdrowia i ministrowi Niedzielskiemu – oprócz wyciągnięcia stricte prawnych konsekwencji.
– To nie jest odosobniona sytuacja, kiedy ministrowi się coś wymknęło. Chodzi o pewien całokształt narracji. Miarka się przebrała. Mamy nadzieję, że będzie to także ostrzeżenie dla każdego przyszłego ministra zdrowia. Mamy swoją godność. Nie życzę sobie, by ktoś nazywał mnie lobbystą, a lekarzy korporacją – odpowiedział Sebastian Goncerz, szef Porozumienia Rezydentów OZZL.
– Jesteśmy po to, żeby pomagać, to przyrzekaliśmy, a nie po to, żeby dostawać oszczerstwa, kłamstwa za każdym razem, gdy podnosimy głos – dodał.
– Jeżeli minister zdrowia wystosuje publiczne oświadczenie, w którym wycofa się z tych słów. (…) że nie była to prawda, że nie jesteśmy lobbystami, nie widzę podstaw, żeby ciągnąć to dalej. Problem polega na tym, że minister nie chce tych prostych słów powiedzieć. Lobbystami nie jesteśmy, a ja jestem równie przeciwny automatycznym receptom na środki psychotropowe jak Ministerstwo Zdrowia – zaznaczył Joachim Budny.
Ministerstwo Zdrowia pisze o niewiedzy i nadmiernych emocjach
Rynek Zdrowia o skomentowanie zapowiedzi pozwu poprosił Ministerstwo Zdrowia już we wtorek, 1 sierpnia, gdy informowano o konferencji OZZL.
„Rozumiemy, że dość emocjonalna reakcja OZZL związana jest z jednej strony z brakiem doświadczenia w komunikacji w mediach społecznościowych, a z drugiej z niewiedzy, kogo realnie dotknęły obostrzenia w wystawianiu recept przez internet” – napisało nam Biuro Komunikacji MZ.
Zaznaczono, że „Twitter to miejsce, w którym pisze się maksimum treści w minimalnej formie”. „W tłittach znajduje się esencja przekazu, co za tym idzie nie każde zdanie to logiczne kontinuum zdania poprzedzającego” – dodano.Odnosząc to do tłitta, który wzbudził – w ocenie MZ – „nadmierną nerwowość ze strony OZZL”, resort wskazał, że pierwsze zdanie jest komentarzem konsumującym komunikaty OZZL oraz NIL o protestach całego środowiska „oraz zdjęcie z protestu, gdzie z pewnością liczba osób protestujących nie wskazywała w żaden sposób na jakąkolwiek reprezentację środowiska – co chyba każdy zauważył”. Drugie zdanie – jak napisało MZ – „to komentarz do tego, co jasno wynika z systemu informatycznego”.
„Otóż ograniczenia w wystawianiu recept dotknęły receptomaty i firmy prowadzące tzw. konsultacje lekarskie przez internet, które polegają jedynie na sprzedaży recept. Obostrzenia nie dotykają POZ, szpitali, AOS-ów oraz nocnej i świątecznej pomocy medycznej” – napisano.
„Prosimy więc o stonowanie emocji i racjonalne podejście do tematu w oparciu o fakty, a nie własne domysły” – podsumował w odpowiedzi dla naszej redakcji resort zdrowia. Taki sam apel MZ wysłało do Polskiej Agencji Prasowej 2 sierpnia. Pod tymi słowami podpisał się rzecznik resortu, Wojciech Andrusiewicz.
„Handel” receptami się zmniejszył? MZ chwali się danymi, ale lekarzy to nie przekonuje
„Limity w liczbie przyjmowanych pacjentów i wystawianych recept dały efekt. W 5 receptomatach, które wystawiały najwięcej recept, średnia na lekarza spadła z blisko 12 tys. do 4 tys. recept miesięcznie. Nie odnotowujemy dziś zbliżania się do limitów w #POZ, #AOS, czy szpitalach” – pochwaliło się w środę (2 sierpnia) na Twitterze Ministerstwo Zdrowia.
– Jak wchodziła cyfryzacja trzy lata temu – jeżeli wówczas byłyby opracowane standardy organizacji procedury „świadczenie telemedyczne”, nie byłoby problemu z receptomatami – mówiła już 13 lipca podczas pikiety przed MZ przewodnicząca OZZL.Teraz o komentarz do tych danych poprosiliśmy przedstawicieli lekarzy rezydentów, którzy współorganizowali środową konferencję OZZL w Warszawie.
– Standaryzacja teleporady byłaby w stanie rozwiązać całkowicie ten problem. Czemu ministerstwo z tego pomysłu nie skorzysta? Zamiast tego cieszy się, że „w jakiś sposób” ograniczyło patologie. Kolejna rzecz – to, że nie wpłynęły do Rzecznika Praw Pacjenta zgłoszenia, nie znaczy, że ich nie ma. Nie każdy je zgłasza do instytucji. My takie sygnały otrzymujemy – odpowiedział Sebastian Goncerz, odnosząc się do problemu z przekraczaniem limitów na recepty.
– Ciężko, żeby te liczby nie zmalały w momencie, kiedy ograniczamy możliwość wystawiania e-recept. Pytanie brzmi, czy po pierwsze spadek dotyczy benzodiazepin i leków narkotycznych, które są głównym problemem i czy po drugie wystawianie tych recept nie przeszło z powrotem do POZ. Są pacjenci, którzy chodzą „od lekarza do lekarza”, żeby otrzymać receptę. Automaty do recept powstały w luce, to jest sposób na biznes. Ministerstwo nie działa przyczynowo – ocenił Grzegorz Łopiński, sekretarz Porozumienia Rezydentów OZZL. – Pracuję z pacjentami uzależnionymi od opiatów, benzodiazepin. Bardzo trudno się z tego wyswobodzić, ale wiem, jak to robić i wielu pacjentów we współpracy ze mną wyszło z tego. Rozporządzenie MZ nakłada na lekarza POZ obowiązek sprawdzenia w Internetowym Koncie Pacjenta, czy pacjent był na wizycie albo zebrania wywiadu. Wiem, że odpowiednią formułkę wpisze algorytm. Jak mamy „złapać” nieuczciwe automaty do recept, skoro rozporządzenie jest napisane pod program komputerowy? Martwi mnie tendencja ministerstwa do algorytmizacji medycyny. Jest to wspaniałe dla zautomatyzowanych rozliczeń, ale jednocześnie to furtka dla receptomatów. Resort wprowadza zmiany w prawie, które promują algorytmy, promują automatyczne metody uzupełniania dokumentacji – mówił Joachim Budny.
To nie pierwszy pozew OZZL wobec resortu zdrowia i ministra zdrowia
Rynek Zdrowia podczas środowej konferencji OZZL zapytał także, czy pozew przeciw resortowi zdrowia i jego szefowi to pierwsza tego typu „inicjatywa” Związku.
Grażyna Cebula-Kubat przyznała, że gdy stery OZZL dzierżył Krzysztof Bukiel, Związek pozwał ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Pozew wnieśli wówczas indywidualni medycy oraz Zarząd Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Jak się ta sprawa skończyła?
Bartosz Arłukowicz „naruszył godność zawodu lekarza poprzez przedstawienie negatywnego wizerunku lekarzy podważającego zaufanie do tego zawodu” – orzekł 31 maja 2019 roku Sąd Lekarski Wojskowej Izby Lekarskiej, uznając polityka za winnego zarzucanych mu czynów.Chodziło o jego wypowiedzi w mediach z początku stycznia 2015 roku, które padły na antenie TVN24 oraz Polsatu News.
„Służył temu dobór szczególnych słów, wypowiadanych przez lek. Bartosza Arłukowicza, stwarzanie wrażenia, że lekarze prowadzą spór z pacjentami, a nie z płatnikiem (NFZ) albo że są brutalni, bezwzględni i bezduszni. Przykładowo: lek. Bartosz Arłukowicz oświadczył, że lekarze 'starli się z pacjentami’, że lekarze chcą prowadzić «brutalną grę» albo że lekarze «zatrzasnęli drzwi przed pacjentami». To ostatnie sformułowanie było zresztą powtarzane jak mantra przy każdym publicznym wystąpieniu lekarza Bartosza Arłukowicza i stanowiło celowe wprowadzanie w błąd społeczeństwa. Lekarze bowiem nie mogli otworzyć swoich przychodni, nie mając podpisanych umów z NFZ” – wyliczali lekarze we wniosku do sądu.
Sąd Lekarski Wojskowej Izby Lekarskiej w swoim orzeczeniu z dnia 31 maja 2019 roku uznał byłego ministra zdrowia za winnego zarzucanych mu czynów i orzekł za to karę upomnienia.
„Nie dochował należytej staranności w formułowaniu opinii o działalności zawodowej grupy lekarzy rodzinnych w Polsce, publicznie ich dyskredytując” – uzasadniał sąd.
źródło: rynek zdrowia.pl
Dodaj komentarz