W sieci jest dużo złych informacji o szczepionkach, które przemawiają do ludzi. Potem mają oni wrażenie, że lekarze i oficjalne czynniki nie przekazują im wszystkich potrzebnych informacji. Nie ufają firmom farmaceutycznym, lekarzom, rządom – mówi prof. Paul A. Offit, wynalazca szczepionki przeciw rotawirusom.Naukowiec, którego musiało chronić FBI
Prof. Paul A. Offit – pediatra, wynalazca szczepionki przeciw rotawirusom, członek komitetu doradczego FDA ds. szczepień. Jest autorem popularnych książek o blaskach i cieniach nauki i kosztach postępu w medycynie. Zwalczając mity na temat szczepionek, między innymi o związku szczepionki MMR z autyzmem, trzykrotnie padł ofiarą gróźb na tyle poważnych, że musiało interweniować FBI.
Mimo to nie poddaje się, nadal pracuje jako pediatra w szpitalu dziecięcym w Filadelfii, publikuje prace naukowe i bestsellery medyczne. We wrześniu w USA ukazała się jego najnowsza książka – „You Bet Your Life: From Blood Transfusions to Mass Vaccination, the Long and Risky History of Medical Innovation”.Karol Poznański: – Wiemy, że szczepionki pediatryczne przechodzą bardzo drobiazgowy cykl badań klinicznych na dużych populacjach. W przypadku wynalezionej przez pana szczepionki RotaTeq w badaniach wzięło udział 70 tys. dzieci. Dlaczego wskazanie pediatryczne (powyżej 5. roku życia) w przypadku szczepionek przeciw COVID-19 było możliwe dużo szybciej?
Prof. Paul A. Offit: – Rozumiem wahanie niektórych rodziców. Jestem członkiem komitetu doradczego FDA do spraw szczepień. Dla ostatnio zarejestrowanych szczepień w grupie wiekowej 5-11 lat mieliśmy badania z udziałem 2400 dzieci. W grupie zaszczepionej było 1600 dzieci, w grupie, która otrzymała placebo było 800 dzieci. Z tego mieliśmy 16 przypadków COVID-19 w grupie otrzymującej placebo i trzy przypadki w grupie zaszczepionej. To oznacza efektywność szczepionki na poziomie 91 proc.
Część osób może więc zadać pytanie: naprawdę? Tylko 2400 dzieci? Kiedy prowadziliście badania z udziałem dorosłych było ich 40 tys. Dlaczego zatem tak mało dzieci uczestniczyło w badaniach? I oczywiście do pewnego stopnia ja to rozumiem. Ale pytanie brzmi, jak duży ludzki koszt jesteśmy gotowi ponieść za zdobycie dodatkowej wiedzy? Wyjaśnię to w ten sposób. Gdyby w badaniu do wskazania pediatrycznego wzięło udział 24 tys. dzieci – wtedy w grupie placebo zamiast 16 przypadków COVID-19 mielibyśmy 160 dzieci cierpiących z powodu tej choroby.
Myślę, że w tym momencie mamy dość informacji, żeby powiedzieć, że szczepionka jest bezpieczna i skuteczna. Ponieważ jest jedna istotna różnica między tą szczepionką a wcześniejszymi szczepionkami pediatrycznymi. W przypadku szczepionki przeciw rotawirusom u niemowląt zrobiliśmy badanie z udziałem 70 tys. dzieci.
Ale w tamtym czasie z oczywistych powodów nie mieliśmy setek milionów dorosłych i nastolatków, którzy już otrzymali szczepionkę. Więc przechodząc do niższych grup wiekowych mieliśmy już dużo większą wiedzę o tych szczepionkach niż moglibyśmy mieć zwykle w przypadku jakiejkolwiek szczepionki pediatrycznej.
– Po co szczepić dzieci przeciwko COVID, gdy chorują znacznie rzadziej niż dorośli i zwykle z łagodniejszymi objawami albo przechodzą infekcję bezobjawowo, a wiemy już, że pojedyncza seria szczepień nie przynosi trwałego efektu? Czy to oznacza, że w niedalekiej przyszłości będą potrzebować również dawek przypominających?
– Chociaż prawdą jest, że dzieci chorują rzadziej i zwykle przechodzą COVID-19 mniej poważnie niż dorośli, nadal mogą cierpieć, być hospitalizowane i umrzeć z powodu tej choroby. W grupie wiekowej 5-11 lat w USA hospitalizowano około 8300 osób, z czego jedna trzecia trafiła na oddziały intensywnej terapii, a ponad 100 dzieci zmarło. Ponadto w tej grupie wiekowej najczęściej występuje wieloukładowy zespół zapalny, co również może być śmiertelne. Dopóki szczepionka jest bezpieczna, korzyści wyraźnie przewyższają ryzyko.
– Kolejna różnica między szczepionkami przeciw koronawirusowi i wcześniejszymi preparatami dotyczy kobiet w ciąży. Obecnie zaleca się ich szczepienie – choć w przypadku wcześniejszych szczepionek tak nie było. Pytanie czy to bezpieczne podejście?
– Kobiety w ciąży nie brały udziału w badaniach nad obiema szczepionkami mRNA, które zatwierdziliśmy w grudniu ubiegłego roku. Nie wolno było włączać ich do badań, choć około 30 kobiet zaszło w ciążę już w trakcie ich trwania. Zwyczajowo, kiedy kobiety w ciąży nie biorą udziału w badaniu klinicznym, CDC uznaje ciążę za przeciwwskazanie do stosowania preparatu. W tym przypadku było inaczej. CDC stanęło na stanowisku, że kobieta w ciąży może się zaszczepić przeciwko koronawirusowi. Powód takiej decyzji był prosty: kobiety w ciąży miały od 2,5 do 3 razy większe ryzyko hospitalizacji i znalezienia się na intensywnej terapii w przypadku zakażenia koronawirusem niż kobiety w tym samym wieku, które nie były w ciąży.
Skoro nie było przeciwwskazania, tysiące kobiet w ciąży zostało zaszczepionych i CDC mogło porównać ich dane z danymi kobiet nieszczepionych. Z tego porównania dowiedzieliśmy się, że nie ma różnic w przebiegu ciąży oraz w stanie zdrowia noworodków u jednych i u drugich.
Mając te dane, CDC zmieniło swoje stanowisko i zarekomendowało szczepienie kobiet w ciąży przeciw SARS-CoV-2. W ostatnim czasie byliśmy świadkami wzrostu liczby ciężarnych na OIOM-ach i pod respiratorem dlatego CDC ponownie zmieniło swoje rekomendacje i teraz zaleca się pilnie szczepienie kobiet w ciąży przeciw koronawirusowi.
źródło: rynek zdrowia.pl
Dodaj komentarz