Minister zdrowia Adam Niedzielski potwierdził, że przez Polskę przechodzi już piąta fala pandemii COVID-19. Czego możemy się po niej spodziewać? Według prognoz, zakażeń na poziomie 100-150 tys. dziennie. Według ekspertów, statystyk, które w żaden sposób tak fatalnej sytuacji epidemicznej nie oddadzą. – W Wielkiej Brytanii, aby wychwycić 200-300 tys. zakażeń dziennie, wykonywano ponad 1 mln testów każdego dnia. W Polsce nie ma takiej technicznej możliwości. My tej fali po prostu nie zobaczymy – uważa prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak, kardiolog, farmakolog kliniczny, rektor UM MSC w Warszawie, współredaktor pierwszego polskiego podręcznika o COVID-19.
Statystyki nowych zakażeń koronawirusem w Polsce oscylują na poziomie kilkunastu tysięcy dziennie
Wkrótce jednak ulegnie to drastycznej zmianie – resort zdrowia przewiduje raportowanie o nawet 70 tys. zachorowań każdego dnia. W rzeczywistości może ich być nawet dwukrotnie więcej
Piąta fala będzie różniła się od poprzednich, ale zagrożenie nadal pozostaje takie samo: system ochrony zdrowia z tak dużą liczbą chorych może sobie nie poradzić
– Szkopuł w tym, że nawet jeżeli [Omikron] dwukrotnie rzadziej powoduje potrzebę hospitalizacji, to jeżeli zakazi się np. czterokrotnie więcej osób niż w trakcie fali mutanta Delta, to i tak dwa razy więcej chorych trafi do szpitala – uważa prof. Filipiak
Czy rzeczywistość może okazać się bardziej optymistyczna? Zdaniem eksperta, jest światełko w tunelu
Omikronowa fala już nadeszła
– Piąta fala koronawirusa staje się faktem – powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski na poniedziałkowej konferencji prasowej. Jak dodał, „musimy spodziewać się wzrostów zakażeń, a nie spadków, jakie widzieliśmy niedawno”.Szef resortu zdrowia potwierdził tym samym prognozy ekspertów, którzy, obserwując tempo rozprzestrzeniania się na świecie nowego wariantu koronawirusa, od kilku tygodni mówili, że czeka nas nowa fala pandemii, a jej „bohaterem” będzie właśnie Omikron. Szczep ten został wykryty zaledwie dwa miesiące temu i w ekspresowym tempie dotarł na wszystkie kontynenty. Według bazy GISAID, jest już obecny w przynajmniej 118 krajach świata. W wielu wyparł lub wypiera inne warianty, w tym dominującą do tej pory Deltę.W Polsce pierwszy przypadek zakażenia Omikronem wykryto miesiąc temu, dokładnie 16 grudnia 2021 r. Od tamtej pory wariant zidentyfikowano już w ponad 700 próbkach, co sprawia, że zachorowania na COVID-19 spowodowane kontaktem z nowym szczepem stanowią już ponad 18 proc. wszystkich zakażeń.
A tych będzie więcej. Przekroczenie granicy 20 tys. zachorowań w ciągu jednego dnia to nic w porównaniu do prognoz, jakie prezentują obserwujące rozwój pandemii jednostki badawcze. Według ich wyliczeń w Polsce realnie może być nawet 150 tys. zakażeń dziennie, a taki stan ma potrwać nawet kilka tygodni.
Omikron w Polsce. Statystyki to jedno, rzeczywistość – drugie
Słowo „realnie” ma kluczowe znaczenie, bo takich liczb w oficjalnych statystykach prawdopodobnie nie zobaczymy nigdy. Dlaczego? Ponieważ poziom testowania w Polsce wciąż jest bardzo niski.
– Modele mówią nawet o 100-150 tys. zakażeń dziennie, ale skoro w ciągu jednego dnia wykonuje się zaledwie 70 tys. testów, my tej fali po prostu nie zobaczymy – twierdzi prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak, dodając, że w Wielkiej Brytanii, aby wychwycić 200-300 tys. zakażeń dziennie, wykonywano ponad 1 mln testów każdego dnia. – W Polsce nie ma takiej technicznej możliwości – mówi.
Zdaniem profesora początek fali widać już od kilku dni. – To, co pan minister nazywał „anomalią poświąteczną”, było już zapewne początkiem pochodu Omikronu w Polsce. Piąta fala już się wznosi, a różne modele matematyczne wskazują, że jej szczyt będzie miał miejsce albo na przełomie stycznia i lutego, albo w lutym, choć są też modele mówiące o tym, że potrwa do marca. Czeka nas zatem ciężkie sześć tygodni, ze znacznymi wzrostami zakażeń.
Piąta fala koronawirusa – czym będzie się różniła od poprzednich?
Omikron „zastał” nas w trakcie walki z innym wariantem koronawirusa, który spowodował wybuch czwartej fali pandemii COVID-19 w Polsce. Delta jest wciąż dominującym szczepem SARS-CoV-2 w wielu krajach, także w naszym, i odpowiada za rekordowe liczby zachorowań i zgonów. Choć oba warianty mają wspólnego „przodka” w postaci oryginalnego wirusa z Wuhan, szczepy znacząco się różnią. I nie chodzi wyłącznie o to, jakie objawy infekcji wywołują czy jak bardzo są zakaźne i śmiertelne. Różnica tkwi także w kierunku, z jakiego w Polsce nadchodzą. Fala zakażeń Deltą nadeszła ze wschodniej części kraju, z województw najsłabiej wyszczepionych. Fala Omikronu, według rektora warszawskiej UM MSC, nadchodzi z południa Polski, a czytelnie wskazują na to raporty covidowe z ostatnich dni.
– Proszę sprawdzić rekordowe wzrosty procentowe zakażeń w powiecie tatrzańskim, a potem w Krakowie i całej Małopolsce. Epidemiologom pozostawiam śledztwo epidemiczne, jakie w każdym normalnym kraju by przeprowadzono, które pokaże nam, dlaczego właśnie stamtąd wychodzi fala omikronowa i jaki ma to związek np. z kilkudziesięciotysięczną imprezą sylwestrową bez maseczek w ramach TVP-owskiego „Sylwestra Zakażeń” – mówi profesor.Czym, poza rekordowymi statystykami zakażeń, różnić będzie się piąta fala od tych wywołanych innymi wariantami SARS-CoV-2?
Prof. Filipiak nie ukrywa, że to najtrudniejsze pytanie. Doświadczenia krajów Europy Zachodniej, które powoli „schodzą” z fali Omikronu, sugerują, że wariant nie jest tak groźny jak Delta i to mimo swojej wyjątkowej zakaźności.
– Szkopuł jednak w tym, że nawet jeżeli dwukrotnie rzadziej powoduje potrzebę hospitalizacji, to jeżeli zakazi się np. czterokrotnie więcej osób niż w trakcie fali mutanta Delta, to i tak dwa razy więcej chorych trafi do szpitala – wskazuje ekspert, dodając, że piąta fala rozpoczyna się „na ramieniu zstępującym” poprzedniej fali, której ofiary są nadal hospitalizowane. Oznacza to, że system ochrony zdrowia poniesie jeszcze większe starty. W pewnym sensie już ponosi, bo – jak zaznacza profesor – w chwili, gdy odpowiada na nasze pytanie, w centrum Warszawy cały czas jeżdżą karetki na sygnale. – Ich sygnały dźwiękowe słychać zdecydowanie częściej niż przed kilkoma dniami, co pewnie związane jest z osiągnięciem maksymalnego obłożenia wielu warszawskich szpitali i przewożeniem chorych do odleglejszych miejsc – tłumaczy.
Ale niewydolny system to niejedyny problem naszego kraju. Zdaniem eksperta jest jeszcze jeden element, który powinien nas niepokoić i przez który nie sposób przewidzieć, co stanie się w Polsce podczas piątej fali.
– Chodzi o to, że doświadczenia innych krajów – Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii – nijak mają się do polskich warunków. Dlaczego? Ponieważ, niestety, jesteśmy krajem słabo wyszczepionym, krajem terroryzowanym przez antyszczepionkowców, krajem, który nie radzi sobie z wprowadzeniem paszportów covidowych, krajem, w którym rządzący spotykają się w parlamencie z antyszczepionkowcami i błogosławią ich uwłaczającym nauce i rozumowi koncepcjom – wskazuje prof. Filipiak.
Piąta fala będzie ostatnią?
Czy istnieje jakakolwiek szansa, że prognozy okażą się gorsze niż rzeczywistość?
– Jedynym światełkiem w tunelu jest dla mnie paradoksalnie to, że fala omikronowa przychodzi z pewnym opóźnieniem, tuż po zakażeniach czwartej fali. Być może więc skumulowana odporność po przebytym właśnie zakażeniu plus mierne wyszczepienie, dadzą jakieś wyhamowanie impetu tej fali – uważa ekspert.
Odporność, jaką nabywamy po przechorowaniu, w połączeniu z ochroną, którą dają szczepienia, jest w walce z koronawirusem coraz częściej rozważanym scenariuszem. Dziś nie ma jeszcze na świecie wielu krajów, które na jego testowanie mogą sobie pozwolić. Szwecja, która zdecydowała się na taką strategię jeszcze na początku pandemii, zapłaciła za to wysoką cenę (duża liczba zgonów, szczególnie wśród seniorów). Wprowadzenie modelu szwedzkiego rozważa Izrael, ale to kraj, w którym program szczepienia przeciw COVID-19 przebiegł niemal modelowo – do tej pory trzecią dawką przyjęła już ponad połowa Izraelczyków.Być może umożliwienie jak największej liczbie osób przejście infekcji, pozwoli im w naturalny sposób wytworzyć przeciwciała. Innych chronić będą szczepienia. Uzyskanie odporności populacyjnej na koronawirusa nie sprawi, że wirus zostanie wyeliminowany, ale liczba nowych zakażeń, a przede wszystkim ciężkich przebiegów COVID-19 i zgonów z powodu infekcji zdecydowanie by spadła.
Jednak czy możliwe jest, by obfitująca tak licznymi zakażeniami fala Omikronu była już ostatnią, że wkrótce pandemia przejdzie do historii?
– Tego nie wiemy. Wydaje się, że COVID-19, z powodu znakomitego wyszczepienia, w części krajów stanie się najpierw chorobą endemiczną, potem pewnie sezonową i zostanie z nami na zawsze. Nie wykluczam, że będzie wymagał sezonowych szczepień, tak jak dziś rekomendujemy szczepienia sezonowe przeciw grypie. Zresztą, część koncernów farmaceutycznych pracuje już nad szczepionką, która będzie jednocześnie szczepionką przeciwgrypową i przeciw COVID-19. Ale zobaczymy. Nadal uczymy się tej pandemii – mówi prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak.
źródło: medonet.pl
Dodaj komentarz