Zwykle dopiero gdy szpital otrzyma pismo od prawniczki Fundacji wyraża zgodę na przeprowadzenie legalnej aborcji. Szpitale boją się odpowiedzialności politycznej. Takie zabiegi są raportowane np. jako poronienia w toku, poronienia zatrzymane czy krwotoki, ale nie jako aborcja – podkreśliła w Sejmie Antonina Lewandowska, przedstawicielka Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Jak dodała, niewielu lekarzy decyduje się pomóc pacjentkom w tej trudnej sytuacji.
14 czerwca odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu ds. Praw Reprodukcyjnych. Zostało zwołane w związku ze sprawą ciężarnej kobiety zmarłej w Nowym Targu. Przypomnijmy, w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu z powodu wstrząsu septycznego 24 maja zmarła 33-letnia Dorota z Bochni, która była w piątym miesiącu ciąży. Z dokumentacji medycznej wynika, że kilka godzin wcześniej, o godz. 5.20, USG wykazało obumarcie płodu. W nocy z 20 na 21 maja zaczęły odchodzić jej wody płodowe.
W szpitalu w Nowym Targu doszło do szeregu nieprawidłowości
Podczas konferencji prasowej w Ministerstwie Zdrowia poinformowano, że w placówce najpewniej doszło do złamania praw pacjenta, ponieważ pani Dorocie nie udzielono wystarczającej informacji o jej stanie zdrowia, która umożliwiłaby jej podjęcie decyzji o ewentualnej terminacji ciąży. Niewykluczone również, że nawet gdyby kobieta podjęła decyzję o aborcji – na co w sytuacji zagrożenia życia zezwalałyby jej obowiązujące przepisy – zabieg i tak w szpitalu w Nowym Targu nie zostałby zrealizowany. Nadal bowiem istnieją placówki, które odmawiają kobietom przysługującego im prawa do legalnej terminacji ciąży.
– Rzecznik Praw Pacjenta stwierdził naruszenie praw pacjenta w szpitalu w Nowym Targu. Po otrzymaniu informacji o tym tragicznym zdarzeniu niezwłocznie podjęliśmy działania z urzędu. W sprawie skorzystaliśmy z opinii konsultanta krajowego w dziedzinie ginekologii i położnictwa prof. Krzysztofa Czajkowskiego. (…) W tej sprawie stwierdziliśmy naruszenie praw pacjenta do świadczeń zdrowotnych adekwatnych do aktualnej wiedzy medycznej, natychmiastowego udzielenia świadczeń zdrowotnych w przypadku zagrożenia zdrowia i życia, świadczeń związanych z porodem i udzielanych z należytą starannością. (…) Dodatkowo stwierdziliśmy naruszenie prawa pacjenta do udzielenia informacji o swoim stanie zdrowia, w tym proponowanych i możliwych metodach diagnostycznych i leczniczych – wyliczył Grzegorz Błażewicz, zastępca RPP.
Nieprawidłowości dotyczyły też pobytu pacjentki w szpitalu. W chwili przyjęcia wykonano jej badania diagnostyczne, w tym USG i zlecono dożylnie podjęcie antybiotyku. Niestety, mimo narastającego w kolejnych dniach poziomu CRP nie wdrożono na czas antybiotykoterapii adekwatnej do rozwijającego się stanu zapalnego i nie zaproponowano kobiecie indukcji poronienia. Nieprawidłowy był również proces nadzoru stanu ogólnego i położniczego.
Szpitale nie raportują realizacji legalnych aborcji?
Antonina Lewandowska, przedstawicielka Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, podkreśliła, że przypadki przyjmowania kobiet do szpitala z powodu odpłynięcia wód płodowych i wynikającego z tego zagrożenia dla zdrowia matki nie są wcale odosobnione.
– Tylko w maju przeprowadziłyśmy 45 interwencji ratujących zdrowie i życie kobiet, które są przetrzymywane siłą w szpitalach ginekologicznych w całym kraju. W miesiąca prowadzimy kilkaset konsultacji w związku z przekroczeniem praw pacjenta w przypadku ciężarnych. Zwykle dopiero gdy szpital otrzyma pismo od prawniczki Fundacji, wyraża zgodę na przeprowadzenie legalnej aborcji. Sama zgoda nie oznacza, że szpital zabieg zaraportuje, ponieważ szpitale boją się odpowiedzialności politycznej. Takie zabiegi są raportowane np. jako poronienia w toku, poronienia zatrzymane czy krwotoki, ale nie jako aborcja. Bo aborcja to dla lekarzy i szpitali powód do lęku i wstydu. Lekarzy, którzy zgadzają się pomóc kobietom w takiej sytuacji jest niewielu – powiedziała Lewandowska.
Podkreśliła, że w zespole powołanym przez ministra nadal brakuje głosu środowiska pacjenckiego, czyli właśnie przedstawicielek organizacji kobiecych. Prawniczka FEDERY zwróciła uwagę, że dla szpitali wcale nie jest ważny argument dotyczący zdrowia i życia matki, ale argument o odpowiedzialności prawnej oraz nagłośnienia sprawy przez media.
– Po naszej interwencji nagle to, co wcześniej było nielegalne i niemożliwe, staje się po dwóch godzinach legalne i możliwe do wykonania – podkreśliła Kamila Ferenc.
Zakończenie ciąży to w niektórych przypadkach procedura ratowania życia
Podczas posiedzenia obecny był również przedstawiciel Polskiego Środowiska Ginekologów i Położników: prof. Przemysław Oszukowski. Przyznał, że jego wiedza na temat skali problemu dostępności do legalnej terminacji ciąży jest ograniczona, jeśli zaś chodzi o informacje dotyczące spraw z Nowego Targu czy wcześniejszej śmierci Izabeli z Pszczyny, zna je głównie z mediów.
– Na podstawie tych informacji mogę stwierdzić, że doszło tam do postępowania niezgodnego z prawem i aktualną wiedzą medyczną. W praktyce istnieje prymat ratowania życia matki, szczególnie w sytuacji sepsy wynikającej ze stanu zapalnego w narządzie rodnym. Wiemy bowiem, że nie uda się w takich wypadkach uratować życia kobiety bez opróżnienia jamy macicy i zakończenia ciąży. (…) To proces ratowania życia kobiety. Trudno jest to regulować prawem, bo wynika to z wiedzy medycznej. (…) Oczywiście, można medycynę regulować rozporządzeniami, ale lepiej ją regulować istniejącą wiedzą. Nie da się leczyć infekcji wewnątrzmacicznie antybiotykami, nawet najsilniejszymi, bez przerwania ciąży. To jest wiedza znana od dziesiątek lat. (…) Myślę, że oddział w Nowym Targu nie był też przygotowany na przyjęcie tak trudnej pacjentki jak pani Dorota. Ona od razu powinna była trafić np. do kliniki uniwersyteckiej w Krakowie. (…) Czy zawsze w sytuacji odpływania płynu owodniowego należy kończyć ciążę? Nie, szczególnie jeśli matka jest zdeterminowana, by ją kontynuować. (…) Ale do tego trzeba być przygotowanym i należycie nadzorować stan kobiety poprzez ciągłe wykonywanie określonego zestawu badań – podkreślił profesor.
Organizacje kobiece do lekarzy: zamiast pomagać kobietom, piszecie listy z żądaniem przeprosin
Przedstawicieli organizacji kobiecych, przede wszystkim Aborcyjnego Dream Teamu, zarzuciły środowisku lekarskiemu, że wielu lekarzy w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia odsyła pacjentki z kwitkiem i nie przestrzega przyjętych na świecie zaleceń np. w zakresie łyżeczkowania. Zamiast tego, jak podkreśliła jedna z przedstawiciele, wolą pisać listy z żądaniem przeprosin. To aluzja do stanowiska NRL, w którym samorząd jako medialną nagonkę określił komentarze pacjentów pod adresem lekarzy po śmierci pani Doroty w Nowym Targu. Podkreśliła, że powszechne jest odmawianie pacjentkom podstawowym badań i informacji na temat postępowania medycznego.
– Samorząd lekarski to dziwna konstrukcja. Nie ma dobrych notowań nawet wśród lekarzy. Jestem już drugą kadencję w NRL jako prezes izby (Wojskowej Izby Lekarskiej – red.). Nie wiem czy wybrano by mnie w normalnych okolicznościach. Moim sukcesem było już wyświetlenie filmu “O tym się nie mówi” (opowiadającego o skutkach wyroku TK – red.) przed jednym z posiedzeń NRL, który poruszył nieco ich sumienia – skomentował Artur Płachta, przedstawiciel lekarskiego samorządu, dając do zrozumienia, że nie do końca pochwala sposób reakcji samorządu lekarskiego na zaistniałą w Nowym Targu sytuację.
źródło: puls medycyny.pl
Dodaj komentarz