Przedstawiciele zawodów medycznych wypracowali między sobą kompromis płacowy, który nie obciążał znacząco budżetu państwa. Niestety, ten konsensus został przez rządzących odrzucony – mówi nam dr Artur Drobniak. Wiceprezes NRL komentuje też zapowiedziany na wrzesień wielki protest pracowników ochrony zdrowia
W poniedziałek, 2 sierpnia, przedstawiciele związków i samorządów w ochronie zdrowia ogłosili powołanie Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia. Zapowiedzieli też wielki protest medyków 11 września w Warszawie
Dr Artur Drobniak, wiceprezes NRL w rozmowie z Rynkiem Zdrowia tłumaczy, dlaczego konflikt z resortem zdrowia narasta i jakie są oczekiwania środowiska
O spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim zabiegamy od kilku miesięcy – przyznaje
Do tej pory albo nie otrzymywaliśmy żadnej odpowiedzi, albo kierowano nas do Ministerstwa Zdrowia – mówi wiceszef samorządu lekarskiego
Niestety, wiemy, jak minister Niedzielski podchodzi do naszych problemów, skoro o swoje musimy walczyć na ulicy – dodaje dr Drobniak
Rynek Zdrowia: – Minister Adam Niedzielski musi odejść?
Dr Artur Drobniak, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej: – Ponad miesiąc temu Naczelna Rada Lekarska wydała stanowisko, w którym przedstawiliśmy kilkanaście powodów, dla których minister Adam Niedzielski utracił zaufanie samorząd lekarskiego. Nasza opinia w tej kwestii nie uległa zmianie.
– Przypomnijmy, że we wspomnianym stanowisku samorząd lekarski zarzuca MZ, m.in. chaotyczne decyzje finansowe, w tym dotyczące zasad przyznawania tzw. dodatków covidowych.
– Wskazujemy też, między innymi, że podejmowanie decyzji w ochronie zdrowia, nie może opierać się jedynie na podstawie selektywnie dobieranych wskaźników ekonomicznych, z pominięciem opinii środowiska lekarzy.Zwracamy ponadto uwagę na odrzucanie konkretnych proponowanych przez samorząd lekarski projektów regulacji ustawowych, m.in.: przygotowanej przez NRL ustawy ograniczającej odpowiedzialność cywilną, karną i zawodową lekarzy walczących z epidemią koronawirusa; projektu ustawy o biegłych sądowych; zmiany ustawy dotyczącej najniższych wynagrodzeń w podmiotach leczniczych.
– Co, w Pana opinii przelało czarę goryczy i doprowadziło do zawiązania 2 sierpnia Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia i zapowiedzi dużego protestu 11 września?
– Wydaje się, że takim ostatecznym bodźcem dla całego środowiska pracowników medycznych było to, że 7 proc. PKB na zdrowie będzie przeznaczane nie w 2024, ale dopiero w 2027 roku.Po drugie przyczyną, dla której połączyliśmy siły w ramach Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego stała się próba dzielenia zawodów medycznych w kwestii wynagrodzeń minimalnych. Nie chcemy do tego dopuścić. Dlatego właśnie jesteśmy razem: pielęgniarki, lekarze, diagności laboratoryjni, fizjoterapeuci, farmaceuci, technicy i ratownicy medyczni.To dzielenie naszego środowisko zaczęło się już podczas prac Trójstronnego Zespołu do Spraw Ochrony Zdrowia. Brak jakiejkolwiek dozy komunikacji i woli negocjowania po stronie rządowej powodował, że niezadowolenie pracowników opieki zdrowotnej wzbierało z tygodnia na tydzień.
Nie żądaliśmy niebotycznych kwot podwyżek wynagrodzeń minimalnych. Jako przedstawiciele różnych zawodów medycznych wypracowaliśmy między sobą kompromis płacowy, który nie obciążał znacząco budżetu państwa. Niestety, ten konsensus został przez rządzących odrzucony.
– Obecny rząd broni się argumentując, że doprowadził do najwyższego wzrostu publicznych wydatków na ochronę zdrowia w historii.
– Porównując się z mniej zamożnymi państwami OECD, nawet na ich tle pod względem nakładów na ochronę zdrowia wypadamy słabo. W Czechach już w 2019 r. wydawano na ten cel z budżetu państwa ponad 7 proc., na Węgrzech – ponad 6 proc., a Polska w 2021 r. – tylko ok. 5,2 proc. Oczywiście w zestawieniu z krajami „starej Unii”, np. Niemcami czy Francją wyglądamy jeszcze gorzej.Jest jeszcze jeden bardzo niepokojący wskaźnik – odsetek społeczeństwa zatrudniony w sektorze ochrony zdrowia. Ten obiektywny miernik pokazuje, jak postrzegana jest ochrona zdrowia w poszczególnych państwach. Otóż w Polsce w opiece zdrowotnej zatrudnionych jest 6 proc. społeczeństwa. Tymczasem w wielu krajach OECD ten wskaźnik sięga 10 proc., natomiast w Skandynawii wynosi ponad 15 proc.
Co ważne, w latach 2000-2017 ten odsetek w wszystkich krajach wzrastał. Tylko w Polsce i Słowacji w tym czasie pozostawał na tym samym poziomie.
– Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska odnosząc się do zapowiedzianego na 11 września protestu pracowników ochrony zdrowia powiedział: „Każdą kwestię możemy rozwiązać przy stole, nie musimy wychodzić na ulicę”. Co musiałby więc zrobić rząd, żeby nie doszło do wrześniowego protestu?
– O spotkanie z panem premierem Mateuszem Morawieckim zabiegamy od kilku miesięcy. Do tej pory albo nie otrzymywaliśmy żadnej odpowiedzi, albo kierowano nas do Ministerstwa Zdrowia. A, niestety, wiemy, jak minister Niedzielski podchodzi do naszych problemów, skoro o swoje musimy walczyć na ulicy.Aby nie doszło do planowanego na 11 września protestu, rząd musiałby spełnić kilka warunków, w tym ustawowymi zapisami zapewnić przyspieszenie wzrostu nakładów na ochronę zdrowia, czyli 7 proc. PKB do 2024 r., a 8 proc. PKB w roku 2027 oraz doprowadzić do znacznie szybszego wzrostu wynagrodzeń w opiece zdrowotnej.To są dwa zasadnicze warunki utrzymania pracowników ochrony zdrowia w publicznym systemie ochrony zdrowia w Polsce. Już dziś widzimy odpływ kadr za granicę oraz do sektora prywatnego. Musimy zatrzymać ten trend. Także dlatego 11 września wychodzimy na ulicę.
źróło: rynek zdrowia.pl
Dodaj komentarz