Zadziwiające, że pielęgniarki nie porzuciły jeszcze pracy w Domach Pomocy Społecznej – jednym z częstszych ognisk masowych zakażeń koronawirusem. Większość pozostała przy przerażonych pandemią mieszkańcach. Skąd ta godna podziwu determinacja?
Zdaniem Zofii Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych (NRPiP), powodów jest kilka. Twierdzi, że pielęgniarki z DPS-ów żyją problemami podopiecznych, co o tyle zrozumiałe, że pobyt DPS to nie to samo, co parodniowe zazwyczaj leczenie w szpitalu czy sporadyczne kontakty z chorym w przychodni. W DPS można lepiej poznać pacjenta.
– One żyją tym, co dzieje się w DPS – podkreśla prezes Małas i tłumaczy, że inną przyczyną przywiązania do miejsca pracy jest to, że te placówki zlokalizowane najczęściej w niewielkich miejscowościach, w których mieszkają pielęgniarki. – Mają blisko do pracy, a ofert zatrudnienia w zawodzie w takich miejscowościach praktycznie nie ma – zawraca uwagę.
– To wieloletnie pracownice DPS-ów – dodaje. – Myśmy robili statystykę na ten temat. O ile średnia wieku polskiej pielęgniarki wynosi 52 lata, o tyle średnia wieku pielęgniarki z DPS to 57, 58 lat. W DPS-ach pracuje ok. 6 tys. pielęgniarek. Niebawem wiele z nich odejdzie na emeryturę i nie będzie miał kto ich zastąpić. Już teraz w wielu placówkach są wakaty. Chyba, że wreszcie rozwiązana zostanie sprawa wynagrodzeń.
Resortowe płace
– Cały problem w tym, że pielęgniarki z DPS-ów nie są w resorcie zdrowia. Kiedyś były, kiedy było jedno ministerstwo zdrowia i polityki społecznej. Zarabiały tyle, co inne pielęgniarki na podobnych stanowiskach. Po rozdziale ministerstw, podlegają pod Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej i otrzymują niższe wynagrodzenia niż pielęgniarki pracujące w placówkach sektora zdrowia – wyjaśnia w rozmowie Rynkiem Zdrowia Zofia Małas.
W sprawie ich wynagrodzeń interweniowała NRPiP, a także Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP), zaniepokojony sytuacją w DPS-ach. Stała się ona dramatyczna po tym, kiedy z powodu COVID-19 nakazano m.in. pielęgniarkom świadczenie pracy tylko w jednym miejscu. Te dorabiające do pensji w DPS-ach znajdujących się w większych miastach, zaczęły odchodzić do szpitali.
– Logiczne, że wybrały szpitale, gdzie były zatrudnione na etacie i na wyższym wynagrodzeniu. I nagle się okazuje, że w DPS-ie został sam dyrektor i personel pomocniczy – podsumowała w oko.press Krystyna Ptok, przewodnicząca OZZPiP. Na pytanie nt. zapowiedzi ministra sprawiedliwości, że pracownikom medycznym odmawiającym pracy w czasie pandemii grożą postępowania prokuratorskie, szefowa związku zawodowego odpowiedziała:
– Prokuraturą to musielibyśmy się postraszyć nawzajem, dlatego, że karalne jest kierowanie pracowników do pracy bez odpowiedniego zabezpieczenia. A DPS-y były najgorzej zaopatrzone w środki ochrony indywidualnej, bo wcześniej nie było potrzeby, żeby w dużych ilościach gromadzić zapasy.
W takiej atmosferze nie ma raczej mowy o pozyskaniu kadry pielęgniarskiej do DPS-ów. Żeby łatać dziury w zatrudnieniu, władzy pozostały nakazy pracy.
Omijają domy pomocy społecznej
– Odpływ pielęgniarek jest szczególnie niepokojący, bo młode pielęgniarki po dyplomie nie chcą podejmować pracy w DPS-ach ze względu na niskie zarobki. Praca jest specyficzna. Mówi się, że to są mieszkańców DPS-ów, ale są to starsi, schorowani ludzie, zmagający się z wieloma chorobami. Tymczasem młodzież widzi swoją przyszłość w innych obszarach ochrony zdrowia – tłumaczy Zofia Małas.
Dodaje, że do NRPiP wpływają niepokojące informacje dotyczące problemów w zatrudnianiu pielęgniarek w domach pomocy społecznej, zmianą ich zatrudnienia ze stanowisk pielęgniarskich na stanowiska opiekunów, odpływu kadry z powodu braku wzrostu wynagrodzeń na wzór tych, które otrzymują pielęgniarki i położne pracujące w podmiotach leczniczych.
Informacje te były powodem przeprowadzenie przez NRPiP „oceny zabezpieczenia mieszkańców domów pomocy społecznej w świadczenia zdrowotne realizowane przez pielęgniarki”. W specjalnym raporcie z badania ankietowego na ten temat napisano m.in., że „osoby starsze przeciętnie chorują na 3-4 choroby przewlekłe i zażywają 4-5 leków. Zaledwie 7% osób w wieku powyżej 75. roku życia nie zgłasza żadnych schorzeń przewlekłych”.
Urzędowy optymizm
Rządzący jakby nie zdawali sobie sprawy z dramatycznej sytuacji. Minister rodziny Marlena Maląg przy każdej okazji podkreśla, że sytuacja jest bardzo dobra. Ostatnio, 26 czerwca, przy okazji prezentacji pakietu działań, których celem jest poprawa sytuacji osób przebywających w DPS-ach w związku z pandemią koronowirusa, powiedziała: – Na 824 domy pomocy społecznej w kwarantannie znajduje się 25 pensjonariuszy. To są znikome procenty. Jeżeli zderzymy te dane z danymi innych państw europejskich, to Polska zdała egzamin.
Na wspomniany przez minister Maląg pakiet działań przeznaczono ok. 327 mln zł z Europejskiego Funduszu Społecznego i budżetu państwa. 175 mln zł z tej puli jest na dodatki dla pracowników, wypłacane przez okres 3 miesięcy. Miesięczny dodatek ma wynieść 1450 złotych na jednego zatrudnionego.
Oprócz dodatkowych środków na wynagrodzenia, pieniądze pójdą na zakup i przeprowadzanie testów na obecność COVID-19, zakup środków ochrony indywidualnej i sprzętu oraz przygotowanie miejsc odbywania kwarantanny – poinformowano na stronie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Są to jednak działania jednorazowe, podejmowane ad hoc, a nie systemowe rozwiązania dotyczące personelu medycznego zatrudnionego w DPS-ach.
Pielęgniarki drugiego sortu?
Na nierówności w płacach zwróciła ostatnio uwagę posłanka Anna Dąbrowska-Banaszek z PiS. Złożyła w tej sprawie interpelację (nr 6721) do ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, a także ministra zdrowia. Napisała, że „pielęgniarki z DPS nie otrzymały podwyżek, które ustawowo otrzymały ich koleżanki, pracujące w placówkach ochrony zdrowia. To nietypowa sytuacja, która trwa już od wielu lat i powoduje zmniejszanie się liczby pielęgniarek chętnych do pracy i pracujących w DPS”.
Uprzedzając ew. kontrargumenty, że praca w DPS jest lżejsza od tej wykonywanej w szpitalach (i stąd dysproporcje płacowe), zaznaczyła, że „nie sposób ustalić, czyja praca jest bardziej trudna i istotna (…). Oba przypadki są ważne dla naszego systemu ochrony zdrowia i opieki nad osobami niezdolnymi do samodzielnego funkcjonowania. Warto jednak podkreślić, że praca pielęgniarki w domu pomocy społecznej nie jest łatwa. Świadczą bowiem często nie tylko działania lecznicze, ale także takie o charakterze opiekuńczym. W praktyce oznacza to pomoc w żywieniu pacjentów, dbanie o ich czystość, podawanie leków, czy kontrola żywności”.
Na koniec posłanka zadała dwa konkretne pytania: 1. Czy prowadzone są działania, mające na celu regulację statusu pielęgniarek w DPS?; 2. Kiedy możemy spodziewać się wyrównania zasad wynagradzania pracy pielęgniarek, pracujących w DPS z pozostałymi, pracującymi w jednostkach leczniczych?
„Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ma świadomość, że obecny system świadczenia niesamodzielnym mieszkańcom domów pomocy społecznej odpowiedniej opieki pielęgniarskiej wymaga zmian. Dlatego też od dłuższego czasu prowadzi rozmowy z Ministerstwem Zdrowia, dotyczące wprowadzenia rozwiązań w powyższym zakresie, których celem jest wypracowanie uregulowań umożliwiających przejęcie finansowania usług pielęgniarskich świadczonych w domach pomocy społecznej przez Narodowy Fundusz Zdrowia” – odpisała sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Iwona Michałek (odpowiedź na interpelację nr 6721).
Odpowiedź udzielona przez wiceminister zdrowia Józefę Szczurek-Żelazko, oprócz ogólnych deklaracji w rodzaju, że „kwestie związane z opieką pielęgniarską w DPS-ach są analizowane i weryfikowane w celu zaprojektowania najkorzystniejszych rozwiązań”, nie odnosiła się pytań posłanki. Dotyczyła wspomnianego już „pakietu działań”, w tym dodatków do wynagrodzeń dla personelu medycznego z DPS-ów, który zobowiąże się do wykonywania pracy wyłącznie w jednym miejscu.
źródło: rynekzdrowia.pl
Dodaj komentarz