„800 plus” ma zacząć obowiązywać od początku 2024 roku. Tego przynajmniej chce rząd Zjednoczonej Prawicy. Czego chcą Polacy? Sondaż agencji badawczej Smartscope dla Interii pokazuje, że mają do flagowego programu obozu władzy dużo większy dystans. Co więcej, badanie odkryło rozwijający się konflikt społeczny, który w najbliższych latach może zdominować naszą debatę publiczną.
– Cały ten wielki program jest programem podnoszenia szacunku wobec rodzin, zwiększania szans dla wszystkich dzieci, tak aby mogły sobie pozwolić na zajęcia pozalekcyjne, zajęcia sportowe, wyjazd na wakacje – zachwalał pomysł waloryzacji świadczenia premier Mateusz Morawiecki podczas zorganizowanego w ogrodach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów „Pikniku 800 plus”.
Polacy na kwestię waloryzacji „500 plus” zapatrują się nieco inaczej od szefa rządu. Wyczuwalny jest większy dystans i większa doza krytycyzmu. Najczęściej przebijającą się oceną, podziela ją 41 proc. społeczeństwa, jest konieczność wyraźnego obwarowania „800 plus” kryteriami dochodowymi. Słowem: ograniczenie dostępu do świadczenia dla najbardziej potrzebujących.Jedna czwarta (24 proc.) badanych woli pozostawić dostęp do świadczenia w obecnej formie, a więc dla każdej rodziny niezależnie od liczby posiadanych dzieci. Bardzo mała część naszego społeczeństwa jako warunek uprawniający do pobierania „800 plus” widziałaby liczbę posiadanych dzieci. 7 proc. Polaków twierdzi, że świadczenie powinno trafiać wyłącznie do rodzin z więcej niż dwojgiem dzieci, a 6 proc., że do rodzin z więcej niż jednym dzieckiem. Warto odnotować, że ponad jedna piąta (22 proc.) Polaków nie ma zdania w kwestii tego, komu i na jakich zasadach powinno przysługiwać „800 plus”.
Panowie za ograniczeniem „800 plus”
W wynikach badania widać wyraźną różnicę w podejściu kobiet i mężczyzn do „800 plus”. Panie częściej od panów deklarowały, że świadczenie powinno przysługiwać każdej rodzinie niezależnie od liczby dzieci – różnica 29 do 20 proc. Z kolei panowie opowiadają się za wyraźnymi kryteriami dochodowymi – chce ich 45 proc. mężczyzn i 37 proc. kobiet.
Prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, tę rozbieżność wiąże z postrzeganiem męskich i kobiecych ról w rodzinie oraz podejściem do kwestii indywidualizmu/solidaryzmu społecznego. Przypomina, że historycznie na partie lewicowe częściej głosowali mężczyźni, a na konserwatywne, ze względów religijnych, kobiety. Zmiana zaczęła zachodzić w XX wieku w okresie tzw. Czerwonego Wiednia pod rządami socjaldemokratów, gdy hojna oferta świadczeń społecznych dla posiadaczy dzieci zmieniła zachowania wyborcze kobiet. Podobną zmianę zaobserwowano w szwedzkim modelu Domu Ludu.
To sprawia wrażenie, że grupy z dwóch kompletnie różnych biegunów demograficznych martwią się o swój udział w podziale dochodów. Ten strach pcha ich do rywalizacji, a nawet konfliktu.- Również u nas ten proces może mieć miejsce, jednocześnie korelując z symbolicznym przeciwstawianiem młodych mężczyzn, uwiedzionych konstrukcją self-made mana, kobietom patrzącym na rzeczywistość w sposób znacznie bardziej zniuansowany i dużo bardziej świadomych ponoszenia odpowiedzialności za różne życiowe decyzje – uważa prof. Chwedoruk.
Wieś z dystansem wobec „800 plus”
Różnica zdań w podejściu do „800 plus” między kobietami i mężczyznami to niejedyny potencjalny konflikt rysujący się na tle świadczeń społecznych. O ile nie dziwi, że wielkiego entuzjazmu waloryzacja świadczenia nie wzbudza w metropoliach i dużych miastach – świadczenie dostępne dla każdej rodziny popiera tam odpowiednio 20 i 22 proc. badanych; to dwa najniższe wyniki, jeśli za kryterium przyjmiemy miejsce zamieszkania – o tyle dziwi sceptycyzm polskiej wsi. Tylko 25 proc. mieszkańców polskiej prowincji chce nieograniczonego dostępu do „800 plus” dla każdej rodziny, natomiast 40 proc. życzy sobie wprowadzenia kryteriów dochodowych.Prof. Chwedoruk wskazuje tutaj na dwa kluczowe powody takiego podejścia mieszkańców wsi. Pierwszy to coraz większa liczba zamożnych mieszkańców miast, którzy przenoszą się na tereny wiejskie. Drugi – coraz większe obawy mieszkańców wsi co do kursu, jakim idzie polskie państwo.
– Żyjemy w czasach, które większość z nas identyfikuje jako kryzysowe. Przez ostatnie półtora roku prawie wszyscy zdążyliśmy statystycznie mniej lub bardziej zbiednieć. To pokazuje, że ten kryzys ma już postać utrwaloną, a w czasach utrwalonego kryzysu ludzie odchodzą od solidaryzmu społecznego na rzecz partykularyzmów i orientowania się na interes swój i najbliższego kręgu – analizuje politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Generacyjne starcie o socjal
Badanie Smartscope dla Interii pokazuje też nowy trend w polskim społeczeństwie. A mianowicie w sprawie „800 plus” po dwóch stronach barykady stoją najmłodsze i najstarsze grupy społeczne. Grupa wiekowa 18-24 lata najczęściej (32 proc.) wskazywała, że świadczenie powinno przysługiwać każdej rodzinie bez względu na liczbę dzieci. Młodzi Polacy najrzadziej (27 proc.) opowiadali się też za wprowadzeniem kryteriów dochodowych.
Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się wśród najstarszych Polaków. Osoby z grupy wiekowej 55-64 lata i osoby powyżej 64. roku życia najczęściej domagały się progów dochodowych uprawniających do odbierania „800 plus”. Takiej odpowiedzi udzielało odpowiednio 54 i 61 proc. badanych z tych grup. To również seniorzy najmniej chętnie przyznaliby świadczenie każdej polskiej rodzinie. Chce tego tylko 21 proc. osób z grupy 55-64 lata i 23 z grupy +64 lata.
– To jest bardzo niepokojąca wizja i perspektywa realnego konfliktu pokoleniowego – alarmuje prof. Chwedoruk. I dodaje: – To sprawia wrażenie, że grupy z dwóch kompletnie różnych biegunów demograficznych martwią się o swój udział w podziale dochodów. Ten strach pcha ich do rywalizacji, a nawet konfliktu. Utrwalenie tego trendu może być bardzo niebezpieczne, grozić zerwaniem do reszty więzów międzypokoleniowych i niechęcią do ponoszenia jakichkolwiek ciężarów publicznych wśród młodych, zwłaszcza z klasy średniej.Rozmówca Interii zwraca uwagę na jeszcze jedną istotną, aczkolwiek często pomijaną, kwestię. Otóż w najstarszych grupach wiekowych silna jest nie tylko Zjednoczona Prawica, ale także Koalicja Obywatelska. Są tam wyborcy, którzy w przeszłości głosowali na Unię Wolności czy pierwszą, bardzo wówczas liberalną, Platformę Obywatelską. Dzisiaj mają dość hojnego socjalu z budżetu państwa, a oczekiwaliby bardziej przedsiębiorczej polityki władz.
źródło: interia.pl
Dodaj komentarz