Gen. Robert Głąb, który za rządów PiS zasłynął rozkazem, że jedynym źródłem informacji dla żołnierzy ma być TVP Info, został odwołany ze struktur NATO i przeniesiony do dyspozycji kadrowej ministra obrony. W tym samym czasie stanowiska straciło również trzech innych generałów, którzy kariery zawdzięczają układaniu się z poprzednią władzą. — Późno, bo późno, ale w końcu zaczęło się czyszczenie armii z miernych, upolitycznionych oficerów — mówią w rozmowach z Onetem żołnierze, chwaląc decyzje ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza.W ciągu ośmiu lat rządów PiS zdziesiątkował korpus oficerów starszych. Kiedy resortem obrony kierował Antoni Macierewicz, z wojska zostały zwolnione lub zmuszone do odejścia setki generałów i pułkowników. Podobną praktykę stosował następca Macierewicza na stanowisku ministra obrony Mariusz Błaszczak.
Rozkazał żołnierzom czerpać wiedzę tylko z TVP Info
Aby wypełnić tę lukę, kierownictwo MON otworzyło oficerom tzw. szybką ścieżkę kariery. Po pierwsze mogli awansować o dwa, trzy stopnie, po drugie ich doświadczenie w dowodzeniu, zrobione kursy i szkolenia nie miały znaczenia. Liczyła się tylko lojalność wobec władzy. Tak na szczyty armii trafiali oficerowie mierni, ale wierni i usłużni wobec władzy.
Doskonałym przykładem takiej kariery był gen. Robert Głąb. We wrześniu 2016 r. ten ówczesny dowódca Garnizonu Warszawa wydał polecenie dowódcom, kierownikom i komendantom podległych mu jednostek, aby czerpali informacje z programów telewizji publicznej, w tym z TVP Info. Kiedy zmieniała się władza, ten nietuzinkowy rozkaz został anulowany.
Po zakończeniu kadencji w Dowództwie Garnizonu Warszawa gen. Głąb objął stanowisko zastępcy szefa Sztabu ds. Zarządzania Zasobami w Sojuszniczym Dowództwie Transformacyjnym w Norfolk. Na to stanowisko wyznaczył go były szef MON Mariusz Błaszczak. W sierpniu upłynęła trzyletnia kadencja generała w NATO-wskim dowództwie. Nie może on już jednak liczyć na kolejne wyznaczenia i awanse. Jak dowiedział się Onet, decyzją wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza gen. Głąb został przeniesiony do dyspozycji kadrowej. To oznacza, że jeśli nie znajdzie się dla niego stanowisko w armii, będzie musiał pożegnać się z mundurem.
Lądowali „na miękko”
Przed podobną perspektywą stanęło też trzech innych generałów kojarzonych z poprzednią władzą. Chodzi o gen. Ryszarda Parafianowicza, gen. Romana Kopkę oraz gen. Grzegorza Skorupskiego.
Ten pierwszy zasłynął likwidacją Akademii Obrony Narodowej, gdy jako młodego podpułkownika minister Macierewicz wyznaczył go na stanowisko rektora-komendanta nowo powstającej wówczas Akademii Sztuki Wojennej. Kiedy gen. Parafianowicz szefował uczelnią, stanowiska tam straciło kilkudziesięciu wybitnych pracowników naukowo-dydaktycznych, często doświadczonych oficerów. Nowy rektor zorganizował też w akademii zaoczne kursy pułkownikowskie i generalskie, na których znacznie okrojono program kształcenia najwyższej kadry dowódczej polskiej armii.Kiedy stanowisko ministra obrony stracił Macierewicz, gen. Parafianowicz musiał pożegnać się z wojskową uczelnią. Wylądował jednak miękko na stanowisku radcy koordynatora w dowództwie operacyjnym rodzajów sił zbrojnych. Mimo że w całej swojej karierze nie dowodził żadną większą strukturą wojskową, niedawno dostał zadanie certyfikacji Wojsk Obrony Terytorialnej, które oficerowie nazwali „wielką ściemą i wielkim oszustwem”. Po tej certyfikacji został zwolniony ze stanowiska w dowództwie operacyjnym i przeniesiony do dyspozycji kadrowej ministra.
Dzwonił z pogróżkami do żołnierzy
Niemniej ciekawymi postaciami są generałowie: Roman Kopka i Grzegorz Skorupski. Ten pierwszy to kadrowiec, który w zamian za współpracę z cywilnym kierownictwem resortu obrony za rządów Antoniego Macierewicza w MON w zakresie m.in. pozbywania się doświadczonych oficerów, na początku 2021 r. dostał awans generalski i stanowisko dowódcy 7. Brygady Obrony Wybrzeża (7. BOW). Pikanterii sprawie dodaje fakt, że gen. Kopka wcześniej nie dowodził żadną większą strukturą wojskową.
Od kilku dni nie dowodzi on już 7. BOW. Decyzją ministra obrony został usunięty ze stanowiska i przeniesiony do dyspozycji kadrowej. Podobnie jak gen. Grzegorz Skorupski. Ten oficer wypłynął z kolei przy Bartoszu Kownackim, wiceministrze obrony do spraw przemysłu zbrojeniowego u Antoniego Macierewicza. Jak twierdzą nasi rozmówcy, Skorupski był u Kownackiego oficerem od tzw. czarnej roboty. — Jeśli coś się ministrowi nie podobało, to właśnie on dzwonił z pogróżkami do żołnierzy, ale także do prezesów firm zbrojeniowych. Za Macierewicza Skorupski był nie do ruszenia. Błyskawicznie też awansował, mimo że nie miał żadnego doświadczenia wojskowego, a po angielsku mówił bardzo słabo — mówi oficer, który takie pogróżki otrzymywał.Po odejściu Kownackiego z MON-u gen. Skorupski trafił na stanowisko radcy koordynatora do dowództwa generalnego rodzajów sił zbrojnych.
To nie jedyni wojskowi nominaci poprzedniej władzy, którzy tracą stanowiska. Jak podała w sobotę „Rzeczpospolita”, po wniosku sojuszników trwa właśnie procedura odwołania gen. bryg. Artura Jakubczyka z Międzynarodowego Sztabu Wojskowego w Kwaterze Głównej NATO. Powodem odwołania gen. Jakubczyka mają być zarzuty niewłaściwego postępowania podczas konkursu na szefa oddziału ds. polityki wywiadowczej, gdzie miał faworyzować polską kandydatkę, a także oskarżenia o homofobiczne i rasistowskie zachowania.
„Mistrzowie szpady giętkiej”
Rozmówcy Onetu przypominają, że gen. Artur Jakubczyk był znany z tego, że miał skrajne poglądy, z którymi się nie krył. Jednak jego „wybitne zdolności układania się z politykami” sprawiły, że za rządów PiS kariera tego oficera rozwijała się w błyskawicznym wręcz tempie.
— Wszyscy ci zdymisjonowani oficerowie to ludzie Macierewicza. Mistrzowie szpady giętkiej, bez kręgosłupów moralnych. Byli wielkimi piewcami Macierewicza i blisko z nim współpracującego Sławomira Cenckiewicza. Wchodzili w łaski polityków, dlatego w tamtych czasach kadrowiec zostawał dowódcą brygady, a podpułkownik bez doświadczenia rektorem największej uczelni wojskowej — mówi oficer znający kulisy awansu wymienionych oficerów. Inny dodaje: — Późno, bo późno, ale dobrze, że nowa władza w końcu rozlicza oficerów odpowiedzialnych za psucie wojska w ostatnich latach.Zapytaliśmy resort obrony o oficjalnie powody przesunięcia wymienionych oficerów do dyspozycji kadrowej. W odpowiedzi wydziału prasowego Centrum Operacyjnego MON czytamy: „Minister Obrony Narodowej zgodnie z obowiązującymi przepisami ma prawo do kształtowania polityki kadrowej i personalnej, podobnie zresztą jak jego poprzednicy. Decyzje szefa resortu obrony narodowej wynikają z potrzeb Sił Zbrojnych RP, posiadania najwyższych umiejętności dowódczych, a co istotne, nie naruszają one ciągłości dowodzenia polską armią”.
źródło:onet.pl
Dodaj komentarz