Byli oszołomieni wzrostem sprzedaży. Teraz boją się, że będą zamykać apteki

wpis w: Pozostałe | 0

– Widzimy teraz spektakularne spadki sprzedaży. Są one obciążone bardzo dużymi kosztami dodatkowymi, których nie budżetowaliśmy, w tym środki ochrony osobistej – choć część została nam przekazana przez resort zdrowia – mówił o funkcjonowaniu aptek podczas pandemii Mikołaj Konstanty, prezes Śląskiej Rady Aptekarskiej.

Podczas zdalnej sesji „Bezpieczeństwo lekowe kraju – kiedy stanie się priorytetem państwa?”, zorganizowanej w ramach V Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online prezes ŚRA przypomniał, że w marcu obserwowaliśmy wzrosty sprzedaży w aptekach. – Te wzrosty sprzedaży detalicznej były widoczne dla wszystkich. Widzieliśmy pewnego rodzaju oszołomienie aptekarzy. Wzrost liczby pacjentów był praktycznie 100 procentowy. Mieliśmy dni, kiedy w aptekach były 4 mln pacjentów, podczas gdy średnio rocznie mamy ok. 2 mln pacjentów.

Apteki były wystawione na dużą próbę i musiały się zmierzyć z zupełnie nową sytuacją, której do tej pory nie było. Wiązało się to z wprowadzeniem środków bezpieczeństwa, które też nie ułatwiały codziennej pracy.

Marże nie pokrywają kosztów działalności

– Widzimy teraz spektakularne spadki sprzedaży. Są one obciążone bardzo dużymi kosztami dodatkowymi, których nie budżetowaliśmy, w tym środki ochrony osobistej – choć część została nam przekazana przez resort zdrowia. Były natomiast koszty związane z ograniczeniem dostępu pacjentów do aptek, z godzinami senioralnymi, kiedy tych pacjentów w aptekach nie było. Potem nastąpił spadek liczby pacjentów i ograniczenie godzin pracy. Co więcej, część naszych farmaceutów została z dziećmi w domach, więc dostęp do miejsc pracy był ograniczony. Dla właścicieli był to bardzo duży problem – opisywał prezes ŚRA.

Zwrócił uwagę na dwa bardzo niekorzystne fakty. Pierwszy to kwestia marż. – Ukazał się raport dotyczący marż, który pokazuje spadek obrotów i przychodów firm. Właściwie spadek przychodów z leków refundowanych w aptekach trwa od wprowadzenia ustawy refundacyjnej.

– Istotne jest to, że sposób naliczania marży od limitu i bardzo niskie przychody z leków refundowanych powodują, że apteki są zamykane. Jeżeli nadal będziemy uważali, że apteki wyżyją w jakikolwiek sposób, to podkreślam, że dzisiaj apteki są na linii trendu opadającego i przechodzą punkt krytyczny. Marże nie pokrywają kosztów działalności – podkreślił Mikołaj Konstanty, prezes Śląskiej Rady Aptekarskiej.

Prezes Izby w Katowicach wskazał, że dużym drugim problemem jest brak dodatkowych usług, które mogłyby świadczyć apteki.

– Mamy teraz procedowaną na ścieżce legislacyjnej ustawę o zawodzie farmaceuty. Mam nadzieję, że ta ustawa wejdzie w życie, bo ona otwiera drzwi do opieki farmaceutycznej i mam nadzieję – refundowanej albo wprowadzonej na zasadzie współpłacenia. Tego typu rozwiązanie wspomoże budżet, po drugie da nam możliwość pokazania swojej gotowości do zmiany systemu naliczania marży na lekach refundowanych. Bo obecna się nie sprawdza – mówił szef śląskiej ORA.

Miłkowski o dużej nowelizacji ustawy refundacyjnej

Podczas zdalnej sesji „Bezpieczeństwo lekowe kraju – kiedy stanie się priorytetem państwa?” wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski odpowiadał na pytania dotyczące m.in. dużej nowelizacji ustawy refundacyjnej. Odniósł się do niektórych zapisów zawartych w ustawie.

– Wydłużenie o jeden miesiąc okresu publikacji list refundacyjnych nie jest problemem. Publikacja listy cztery razy w roku stanowi duże ułatwienie w kwestii jej przygotowywania – powiedział Maciej Miłkowski.

– Usunięcie leku z listy leków refundowanych (tzw. delistacja – red.) została w noweli dosyć dobrze opracowana. W zasadzie każdy lek, który nie zakłada efektywności klinicznej lub w wyniku błędów we wniosku, może zostać w każdej chwili zdjęty z obowiązującej listy leków refundowanych – podał Miłkowski.

Wiceminister mówił też o wspieraniu krajowej produkcji leków: – Nie należy kupować leków tylko po najniższej cenie, nie można kupić wszystkiego po jednolitej cenie. Nie ma dostępności, jest różnorodność. Trzeba dawać preferencje również tym produktom, które pochodzą z Polski. Chodzi o bezpieczeństwo i na to zwracamy uwagę.

Jak wskazał, Komisja Ekonomiczna wbrew pozorom mocno zwraca uwagę, czy dany produkt produkowany jest w Polsce, bądź czy firma chce przenieść produkcję do Polski w określonym czasie.

Bezpieczeństwo lekowe jest równie ważne jak energetyczne czy militarne

Część dyskusji dotyczyła RTR i tego, kiedy zostanie wdrożony oraz czy jest potrzebny.

– Z ogromną nadzieją patrzyliśmy na zapisy zarówno strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, jak i zapisy polityki lekowej. Widzieliśmy również kilka wersji RTR. Niektóre nas rozczarowały, niektóre zachęciły do rozwoju. Czekamy nadal – mówiła Barbara Misiewicz-Jagielak, dyrektor ds. relacji zewnętrznych Grupy Polpharma, wiceprezes zarządu Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego.

– Kilka lat temu kiedy powstawała strategia, myśleliśmy wyłącznie o gospodarce. Teraz widzimy, że bezpieczeństwo lekowe jest równie ważne jak bezpieczeństwo energetyczne czy militarne – dodała, wskazując na przykład epidemii koronawirusa.

– Pandemia pokazała, że jesteśmy uzależnieni nie tylko od producentów z Azji, ale też od producentów leków z innych krajów. A pamiętajmy o tym, że w czasach kryzysu, jakim była na przykład pandemia, kraje pozamykały granice ograniczając wywóz niezbędnych leków czy wyrobów medycznych. Zrobiła to też Polska.

Dyrektor podkreśliła, że nadal liczy na to, że wszystkie sytuacje, które się wydarzyły spowodują, że RTR i stymulowanie produkcji leków w Polsce nastąpi jak najszybciej. W innej sytuacji mogą wyprzedzić nas w tym inne kraje. – Wszyscy wiemy o tym, że powstaje strategia rozwoju sektora i uniezależnienia się od Indii w Europie. Inne kraje mogą być szybsze i stracimy to, co mamy – powiedziała.

Lokalizacja tam, gdzie są zachęty

Cześć firm już wcześniej podjęła strategiczną decyzję o uniezależnianiu się od azjatyckich dostaw.

– Mamy doświadczenia w produkcji API w UE, bo praktycznie nie korzystamy z dostaw azjatyckich. Jakiś czas temu zdecydowaliśmy – mimo że jest to drogie – iż całą produkcje API przenosimy do Unii Europejskiej. Jest zlokalizowana na trzech rynkach europejskich: we Francji, Hiszpanii i na Węgrzech. Dlatego rozumiemy potrzebę, by API produkować na miejscu – oceniła Joanna Drewla, dyrektor generalna Servier Polska.

Przyznała, że wybór na te kraje padł z powodu zachęt, jakie stosują. – Te dwa kraje – Hiszpania i Węgry – zachęciły firmy, by tam lokalizowały swoje inwestycje. Jako firma mamy potencjał, ale potrzebujemy zachęty. Takie decyzje są nawet ważniejsze niż lokalizacja linii butelkowych czy tabletkowych. Najczęściej API jest produkowane nie na jeden rynek, ale jest centralizowane i najczęściej produkowane w jednej fabryce na cały świat.

Również Fresenius Kabi jest spółką, która postawiła na produkcje substancji czynnych w Europie.

– Fresenius nie czekając na RTR i inne zachęty zainwestowało w Polsce już dawno i tak naprawdę decyzja o inwestycji spowodowana była atrakcyjnością rynku lokalnego i świetnym usytuowaniem Polski w Europie. Jesteśmy praktycznie jedynym producentem płynów infuzyjnych – strategicznego elementu terapii szpitalnej, bez której praktycznie żaden szpital terapia nie może się powieść – podkreślał Maciej Chmielowski, dyrektor generalny Fresenius Kabi Polska.

Ponadto firma wybudowała w Kutnie fabrykę, która produkuje sprzęt jednorazowy. To powoduje, że te produkty stają się strategiczne. W Polsce zatrudniamy ponad 2,5 tys. ludzi. W efekcie Fresenius teraz produkuje w 90 proc. płyny infuzyjne oparte na lokalnej produkcji. Natomiast substancja czynna jest produkowana w Szwajcarii.

Zachęty w Polsce też by się przydały

Obecnie fabryka w Kutnie jest jedną z najbardziej nowoczesnych fabryk Freseniusa produkujących płyny infuzyjne na świecie. Jest też hubem w produkcji na Europę i Afrykę. Jak przyznał, niezależnie od zachęt, firma będziemy starała się zlokalizować fabrykę w Polsce, z uwagi na bardzo dobre warunki dla rozwoju.

Jednak zaznaczył, że dodatkowe zachęty przydałyby się: – Dobrze by było, byśmy rozmawiali o tym elemencie, bo w momencie kiedy jest kryzys i olbrzymi wzrost zapotrzebowania na leki albo przerwanie łańcuchów dostaw, tego typu kompleksowa obsługa kraju jest kluczowa – ocenił prezes Chmielowski.

W ocenie Krzysztofa Kępińskiego, dyrektora Pionu Relacji Zewnętrznych i Rynku Publicznego Szczepionek GSK Commercial, bez RTR – co pokazuje przykład firmy GSK – można żyć i funkcjonować. – W Polsce jesteśmy od ponad 20 lat. Ale trzeba myśleć o przyszłości. Nie powinniśmy pozostawać w tyle. Prace nad RTR ruszyły w 2016 roku, był projekt legislacyjny. Były konkretne propozycje rozwiązań, szeroko konsultowane, kilkaset opinii i pytanie. Dlaczego go jeszcze nie ma? – dopytywał.

– Być może koronawirus spowoduje, że wrócimy do rozmów na temat tego rozwiązania. Uważam, że dzięki jego wprowadzeniu moglibyśmy mówić o kolejnych inwestycjach – przekonywał dyrektor Kępiński, wskazując na rozwiązania stosowane już przez inne kraje, które mogą przebić polską ofertę.

– Jestem przekonany, że patrząc na mapę wzrostu gospodarczego, a właściwie mapę recesji, która teraz za 2020 rok nie tylko w Europie, ale globalnie będzie obecna, to tego typu rozwiązania i mechanizmy będą wprowadzane w innych krajach – ocenił Kępiński.

źródło: rynekzdrowia.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *