Od kilku dni Ministerstwo Zdrowia prezentuje najnowsze dane o zadłużeniu szpitali. Dotyczą trzeciego kwartału 2022 roku. Pokazały najwyższy kwartalny skok zadłużenia od lat. Czy miało na to wpływ niedoszacowanie wycen świadczeń po podwyżkach wynagrodzeń od 1 lipca 2022 r.?
Zobowiązania ogółem szpitali wzrosły w III kwartale 2022 r. do ponad 19 mld zł, a więc o 1,1 mld zł w ciągu zaledwie trzech miesięcy
Czy po wsparciu systemu ochrony zdrowia kwotą dodatkowych 15,5 mld zł w 2023 roku spadnie tempo zadłużania się szpitali? Tego ekonomiści nie potrafią przewidzieć, bo brakuje danych
Obecnie powinny być już dostępne dane za IV kwartał 2022 r. a nawet za I kwartał 2023 r. – mówi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich
Był kwartalny skok zadłużenia szpitali. Efekt podwyżek wynagrodzeń?
Zobowiązania ogółem szpitali wzrosły w III kwartale 2022 r. do ponad 19 mld zł, a więc o 1,1 mld zł w ciągu zaledwie trzech miesięcy. To niepokojąco wysoki skok. Tak dynamicznie zadłużenie jeszcze nie rosło, jeśli nie liczyć czwartego kwartału roku 2020, kiedy z powodu pandemii koronawirusa nastąpiły problemy w rozliczeniach szpitali z NFZ.
– To duży skok zadłużenia, porównując analogiczny okres z poprzednich lat. Jest praktycznie dwa razy większy niż ten, który do tej pory się zdarzał. Na przykład w III kwartale 2021 r. wzrost zadłużenia sięgał 357 mln zł, w 2020 – 422 mln zł, największy w 2018 r. – 544 mln zł – mówi Rynkowi Zdrowia Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Jak zauważa, także tempo, w jakim procentowo przyrósł dług szpitali, okazało się wyjątkowe, bo wyniosło 6,1 proc. kwartał do kwartału. Zazwyczaj w analogicznym okresie w minionych latach to były przyrosty rzędu około 3 proc., maksymalnie ok. 4 proc.Wzrost zadłużenia szpitali wyraźnie przyspieszył, ale nie przełożył się na zadłużenie wymagalne. W III kw. 2022 r. wyniosło ono ok. 2,2 mld zł; a to dynamika 1,3 proc. w porównaniu z II kwartałem.
– Pojawiło się dużo nowego długu, ale nie jest jeszcze wymagalny. Dlatego pod tym względem problemu na razie nie ma – uważa główny ekonomista FPP.
Zadłużenie szpitali jest z roku na rok coraz większe. Nawet uwzględniając spadek siły nabywczej pieniądza porównanie ich zadłużenia sprzed 5 lat (wynosiło w III kwartale 2017 r. 11,8 mld zł) ze „świeżymi” danymi (w III kwartale 2022 r. – 19,1 mld zł) pokazuje skalę problemu.
Jak się wydaje, na dynamiczny wzrost zadłużenia szpitali, liczony od 1 lipca 2022 r. do ostatniego dnia września 2022 r., mogły mieć wpływ podwyżki płac wymagane ustawą o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia. Ten wzrost obejmuje dokładnie okres od dnia, w którym szpitale musiały wydać znacznie większe pieniądze na wynagrodzenia przy – jak zgłaszało wiele z nich – niedoszacowaniu skali podwyżek w kontraktach.
Trudno o prognozy. „Nastąpiło znaczne opóźnienie w publikacji danych”
Jaki jest obecnie prognozowany trend w zadłużeniu szpitali i czy dodatkowe środki przeznaczone na kolejne podwyżki wynagrodzeń od 1 lipca 2023 r. oraz pokrycie innych rosnących kosztów poprawią kondycję finansową szpitali? Tego ekonomiści nie wiedzą, nie mogą nawet prognozować, bo brakuje ku temu danych.
Jak zwraca uwagę Łukasz Kozłowski, najnowsze informacje publikowane przez Ministerstwo Zdrowia pochodzą niemal sprzed 9 miesięcy, obejmując okres lipiec – wrzesień 2022 r.
– Nastąpiło znaczne opóźnienie w publikacji danych. Obecnie powinny być już dostępne za IV kwartał 2022 r., a wręcz już za I kwartał 2023 r. Np. w sierpniu 2022 r. mieliśmy dane za I kwartał tego samego roku. Od zakończenia kwartału do publikacji danych upływało ok. 4 miesięcy. Teraz ten okres wydłużył się do 8-9 miesięcy. Zatem w tej chwili powinniśmy już dysponować danymi co najmniej za IV kw. 2022 r., które wciąż jednak nie zostały opublikowane – podkreśla.
Od 1 lipca 2023 r. wchodzą w życie kolejne podwyżki. Dla lekarza specjalisty wynagrodzenie zasadnicze na etacie wzrośnie z 8,2 tys. zł do 9,2 tys. zł, pielęgniarki – z 7,3 tys. do 8,2 tys. zł. Opiekun medyczny zamiast 4,9 tys. zł ma zarabiać minimum 5,5 tys. zł, a salowa minimum 4 tys. zł (kwoty brutto).Minister Zdrowia Adam Niedzielski wybrał „najhojniejszy” podwyżkowy wariant rekomendacj AOTMiT, który ma kosztować NFZ 15,5 mld w skali roku. Koszty tych podwyżek i koszty inflacji mają być znów pokryte dzięki podwyżce kontraktów.
Z tego jednak tylko 10 mld zł ma zostać przeznaczone na podwyższenie wszystkim stawek za leczenie. Pozostałe pieniądze mają dostać ci, którzy przyjmują więcej i „droższych” chorych, niż wyznacza to kontrakt z NFZ – zauważa GW.
Czy tym razem pieniędzy na podwyżki i pokrycie innych rosnących kosztów wystarczy i uda się wyhamować trend zadłużania szpitali?
Jak już pisaliśmy Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych uważa, że pieniędzy i tak będzie za mało.
„Część procedur jest wyceniona wadliwie”
Waldemar Malinowski, prezes OZPSP, pytamy przez nas, czy aby Związek nie pośpieszył się z krytycznym stanowiskiem przekonuje, że wzrost liczby punktów do wykonania w ryczałcie, opisany jako jedna ze składowych mechanizmu finansowania podwyżek, oznacza po prostu konieczność realizowania nadwykonań w ryczałcie, co w wypadku części szpitali może okazać się ryzykowne.- Nadwykonania są obarczone kosztami, a część procedur jest wycenionych wadliwie, ich koszty mogą przewyższać przychody – uważa.
– Sądzę, że w całościowym ujęciu 15,5 mld zł przeznaczonych dodatkowo na podwyżki wynagrodzeń i wzrost innych kosztów w ochronie zdrowia nie będzie wystarczające do ich pokrycia i jednoczesnego osiągnięcia celów, związanych z poprawą dostępności i jakości świadczeń dla pacjentów – ocenia Łukasz Kozłowski.
Jak uważa, zasadniczy problem pojawi się w przyszłym roku, kiedy wyczerpią się środki z funduszu zapasowego NFZ, które obecnie są wykorzystywane do pokrycia zwiększonych wydatków na ochronę zdrowia.
– Te dosypane pieniądze być może załagodzą problemy, ale ich nie wyeliminują, biorąc pod uwagę skalę wzrostu kosztów. Konieczne jest sfinansowanie nie tylko podwyżek płac, wynikających z ustawy o minimalnym wynagrodzeniu, ale jednocześnie pokrycie pozostałych rosnących kosztów prowadzenia działalności leczniczej: w tym materiałów, energii czy usług obcych – mówi nasz rozmówca.
Dodaje: – Przy ok. 150 mld zł przeznaczonych na ten rok z samego tylko NFZ, ostrożnie licząc inflacyjna podwyżka wycen i kontraktów powinna wynieść ok. 19-20 mld zł. 15,5 mld zł może nie wystarczyć. Dążymy do tego, żeby nakłady na ochronę zdrowia były wyższe w relacji do PKB (które rośnie szybciej z uwagi na wzrost cen), zwiększała się dostępność świadczeń przy jednoczesnym zapewnieniu funkcjonowania placówek leczniczych – tych wszystkich celów przy takich środkach nie da się jednocześnie realizować.
Jednocześnie brak jeszcze odpowiedzi na pytanie, skąd weźmiemy dodatkowe pieniądze na ochronę zdrowia w 2024 roku. Tu i teraz pojawią się dodatkowe pieniądze tylko na II półrocze.
Potrzebne będzie wsparcie budżetu państwa?
– Jednak z naszych szacunków wynika, że przyrost środków w porównaniu z 2023 r. będzie nominalnie na poziomie 4 mld zł (głównie ze składek na NFZ). Z uwagi na to, że nie będzie już możliwości, aby kolejne 11 mld zł przeznaczyć – jak się to dzieje teraz – z funduszu zapasowego NFZ na pokrycie dodatkowych wydatków, które obecnie są ponoszone. Rezerwy, które obecnie wykorzystujemy na pokrywanie luk w finansowaniu ochrony zdrowia, w przyszłym roku się wyczerpią – uważa Łukasz Kozłowski.
– Konieczne będzie przeznaczenie większych środków z samego budżetu państwa, by pokryć wydatki na ochronę zdrowia określone w ustawie „7 proc. PKB” – podkreśla.
źródło: rynek zdrowia.pl
Dodaj komentarz