Otyłość i cukrzyca. „Dzieci i młodzież to pokolenie, które można jeszcze uratować”

wpis w: Zdrowie | 0

Warszawa i Kraków znalazły się w program Cities Changing Diabetes. To globalna inicjatywa, która łączy wielkie miasta na całym świecie w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie co zrobić, aby zmniejszyć zapadalność na cukrzycę typu 2 i otyłość wśród dzieci i młodzieży. – To pokolenie, które można jeszcze uratować – mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka.

– Program Cities Changing Diabetes (CCD) jest globalną inicjatywą, która łączy wielkie miasta na całym świecie w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie co zrobić, aby zmniejszyć zapadalność na cukrzycę typu 2 i otyłość – choroby znacznie częściej dotyczące mieszkańców wielkich aglomeracji, niż małych miasteczek i wsi – mówi dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie, kierownik projektu CCD w Polsce.

Przypomina, że do programu przyłączyło się już 41 miast z całego świata, ze wszystkich niemal kontynentów. W inicjatywę włączyły się również polskie miasta – Warszawa i Kraków, a wokół niej udało się zgromadzić szerokie grono ekspertów. W skład kilkudziesięcioosobowej Rady Naukowej wchodzą wybitni diabetolodzy, kardiolodzy, eksperci zdrowia publicznego, przedstawiciele systemu ochrony zdrowia i samorządowcy.

„Podstawą leczenia otyłości i cukrzycy jest zmiana nawyków”

– Na co dzień rzadko pamiętamy, że w obszarze otyłości i cukrzycy sytuacja, w której musi wkroczyć lekarz, oznacza, że jest za późno. Choroba już jest. W dodatku jest to choroba nieuleczalna, czy – jak mówimy pacjentom – przewlekła – wskazywał na konferencji prasowej prof. dr. hab. n. med. Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, przedstawiciel Rady Naukowej CCD w Polsce.

– Tymczasem podstawą leczenia otyłości i cukrzycy jest zmiana nawyków, co nie jest łatwe, bo współczesna cywilizacja sprzyja temu, aby „masa” obywateli naszego kraju rosła. Jakby tego była mało przyszła jeszcze pandemia koronawirusa i – jak wyliczył rząd – połowa dorosłych Polaków przytyła o 6 kg – przypomniał ekspert.

– W sytuacji, jaką mamy teraz, sama medycyna nie wystarczy i trzeba wyjść poza jej obszar. Dlatego tak ważny jest ten oddolny projekt, który przychodzi do nas z globalnym doświadczeniem. Dotyka on również takiego zakresu, jak dzieci z cukrzycą w szkołach, ale nas najbardziej interesuje, w jaki sposób jak najwcześniej zapobiegać cukrzycy typu 2. Wszyscy rozumieją ten problem, ale największym wyzwaniem wydaje się konieczność współdziałania jednostek, które na co dzień ze sobą nie współpracują – wskazywał.

– Warto przypomnieć, że mamy w Polsce co najmniej 3 mln osób chorych na cukrzycę, przy czym pandemia jeszcze zwiększyła tę liczbę. Widzimy wysyp zachorowań na cukrzycę u 30-latków, którzy przytyli podczas pracy zdalnej w domu o 10-15 kg. W tej chwili funkcjonujemy w obszarze metabolicznego długu zdrowotnego – zauważył.

– Czy uda się osiągnąć cele programu CCD, np. zmniejszenie skali otyłości o 25 proc.? Akurat w tym przypadku jestem sceptyczny. Byłoby natomiast wielkim osiągnięciem, gdybyśmy zeszli z fali wznoszącej i osób z otyłością przestało przybywać – podkreślił prof. Czupryniak.

Po pierwsze skuteczna profilaktyka

Jak zauważa dr Gałązka-Sobotka, już na samym początku eksperci doszli do wniosku, że największy wpływ na zahamowanie lawiny zachorowań na cukrzycę typu 2., będzie miała skuteczna profilaktyka, a jedynym sposobem na powstrzymanie rozwoju tej epidemii jest zadbanie o zdrowie i kondycję dzieci i młodzieży. Może temu służyć kształtowanie nawyków i edukacja ze strony rodziców i nauczycieli, która będzie miała wpływ na dokonywane wybory.

Jak mówi, w związku z takim zamysłem przeprowadzone zostało badanie wśród ponad 4 tys. nauczycieli szkół w Warszawie i Krakowie w zakresie wiedzy na temat cukrzycy i opieki nad dzieckiem, które na nią choruje. Nauczyciele byli też pytani, czy widzą ryzyko zachorowania na cukrzycę wśród uczniów z nadwagą, otyłością, niską aktywnością fizyczną.

– Wyniki badania pokazały, że wiedza nauczycieli na temat cukrzycy wymaga uzupełnienia, ale większym problemem jest nierówność na poziomie różnych szkół w dostępie do programów profilaktycznych i działań aktywizujących postawy prozdrowotne. Różnice w poziomie wiedzy i świadomości jak postępować w przypadku ucznia z cukrzycą były znaczące nawet między szkołami w różnych dzielnicach tego samego miasta, były także warunkowane wiekiem nauczycieli – wskazuje dr Gałązka-Sobotka.

– Przyjrzeliśmy się ponadto badaniom dotyczącym występowania nadwagi i otyłości wśród dzieci i młodzieży, czynnikom behawioralnym, zachowaniom żywieniowym, aktywności fizycznej, długości snu, stanowi psycho-społecznemu itd., wszystkie te zakresy są bowiem pierwotnymi czynnikami ryzyka cukrzycy, które należy minimalizować – zauważa.

– To właśnie dzięki działaniu w tym kierunku możemy osiągnąć cel programu CCD, dlatego w tę stronę powinny być skierowane nasze wysiłki. Zajęliśmy się zatem cukrzycą, ale w toku prac musieliśmy podjąć ogrom problemów i ryzyk zdrowotnych, w przypadku których inne zaopiekowanie będzie decydowało o zdrowiu najmłodszych Polaków. To jest pokolenie, które można jeszcze uratować – ocenia ekspertka.

Bilans szkolny. „Brak ucyfrowienia pozbawia nas dostępu do cennych danych”

Jak zaznacza ekspertka, ponieważ stan zdrowia polskich dzieci jest zły, interwencje powinny być wielopoziomowe. Muszą także dotrzeć do wszystkich najmłodszych Polaków. Rzecz w tym, że interwencji w zdrowiu publicznym jest wiele, ale nie pokrywają one całej społeczności i wykluczają często tych najbardziej zagrożonych. Nie wszystkie szkoły, gminy, czy powiaty są w tym obszarze aktywne, co powoduje nierówności w zdrowiu. Nie da się tego zmienić bez zbudowania systemu promocji zdrowia i prewencji chorób, zorientowanego na poprawę zdrowia dzieci i młodzieży, który dałby również samorządom narzędzia do skuteczniejszego działania.

– Takim narzędziem jest bilans szkolny. Przeprowadza się go niestety coraz rzadziej, a jego najsłabszą stroną jest archaiczna forma wywiadu spisanego na kartce i wpisanego do dokumentacji medycznej dziecka, która nie jest zintegrowana z dokumentacją lekarza rodzinnego, czy lekarza pediatry. Brak ucyfrowienia bilansu szkolnego pozbawia nas dostępu do cennych danych o stanie zdrowia dzieci. Umożliwiłyby one interwencje zdrowotne dostosowane do potrzeb – najbardziej intensywne działania mogłyby być podejmowane tam, gdzie sytuacja jest najgorsza – zauważa dr Gałązka-Sobotka.

Dodaje, że bilans powinien też zostać przedstawiony rodzicom w formie raportu, ze wskazaniami i rekomendacjami, dzięki czemu możliwe będą np. zmiany zwyczajów żywieniowych rodziny.

„Pielęgniarka szkolna powinna być menedżerem zdrowia w szkole”

– Kolejna kwestia to wzmocnienie kompetencji pielęgniarki szkolnej i jej pozycji w systemie ochrony zdrowia, zredefiniowanie jej kompetencji, ról i narzędzi, którymi posługuje się w codziennej pracy. Potrzebne jest także stworzenie bardziej przyjaznych warunków do pracy na tym stanowisku – obecnie decydują się na nią najczęściej emerytowane pielęgniarki. Co stanie się, kiedy ich zabraknie? Wydaje się, że pielęgniarka szkolna powinna być menedżerem zdrowia w szkole, wspierającym dyrekcję i nauczycieli w kształtowaniu kultury zdrowotnej placówki – przekonuje ekspertka.

W jej ocenie przebudowy wymaga również system opieki szkolnej nad dziećmi chorymi przewlekle na cukrzycę typu 1.

– Dziś taka choroba oznacza, że któryś z rodziców musi zrezygnować z pracy i zostać całodobowym opiekunem dziecka, także w czasie, gdy przebywa ono w szkole. Dlatego należy dodatkowo wynagradzać szkolne pielęgniarki i higienistki, w zależności od liczby takich dzieci w szkole – mówi dr Gałązka-Sobotka.

– Być może ten wskaźnik związany z liczbą uczniów wymagających takiego wsparcia umożliwiłby dyrektorowi szkoły wygospodarowanie odpowiednich środków i zwiększenie czasu zatrudnienia pielęgniarki lub zatrudnienie przeszkolonego asystenta. Być może również należy również doprecyzować przepisy dotyczące roli nauczycieli w zakresie opieki nad przewlekle chorymi uczniami, a tych, którzy taką rolę przejmą – wyróżnić dodatkiem finansowym – wskazuje.

Co z poradniami profilaktyki i leczenia otyłości dzieci i młodzieży?

Jak podkreśla, na pewno niezbędne jest powołanie do życia poradni profilaktyki i leczenia otyłości dzieci i młodzieży.

– Na razie mamy sytuację, że nie ma gdzie skierować ucznia, w przypadku którego bilans szkolny wskazuje ryzyko rozwoju choroby otyłościowej. Dlatego musimy pilnie stworzyć rozwiązania dotyczące kompleksowych zakresów świadczeń, które pozwolą na zaopiekowanie się tymi dziećmi w ramach ubezpieczenia publicznego. Kompetencje lekarza rodzinnego i lekarza pediatry tu nie wystarczą. Potrzebna jest sieć kompleksowej opieki specjalistycznej realizowanej w zakontraktowanych przez NFZ, wydzielonych poradniach – mówi ekspertka.

Dodaje, że opieka musiałaby być świadczona na trzech poziomach: dla kobiet ciężarnych oraz rodzin dzieci w wieku do 3. lat, poprzez specjalistyczne interwencje behawioralne dla dzieci chorych na otyłość oraz w ośrodkach wielospecjalistycznych, gwarantujących m.in. leczenie chirurgiczne.

„Warto nauczyć szkoły pracy z własną społecznością”

– Tyle o interwencjach systemowych. Jeśli natomiast chodzi o interwencje szkolne, postawiliśmy przede wszystkim na nauczenie szkół właściwego rozpoznawania problemu na własnym terenie i projektowania interwencji, z włączeniem w to działanie całej szkolnej społeczności. Zauważyliśmy, że gotowe programy trafiające do szkół z zewnątrz, są przez nie tylko „odhaczane”. Dlatego warto nauczyć szkoły pracy z własną społecznością na rzecz kreowania własnych rozwiązań, które zwiększą otwartość na aktywność fizyczną, zdrową dietę, czy budowanie właściwych nawyków żywieniowych – wyjaśnia dr Gałązka-Sobotka.

– To szkoła ma być inkubatorem zdrowych inicjatyw, dzięki czemu podniesione zostaną kompetencje i aktywność zarówno samych szkół, jak i związanych z nimi społeczności. Potwierdzają to badania wskazujące, że najlepsze efekty dają projekty inicjowane przez dzieci, młodzież i rodziców, wspartych przez dyrekcję szkół – dodaje.

Jak mówi, ważna jest również aktywność i partycypacja w tym procesie samorządów.

– Zarówno Warszawa jak i Kraków uznały, że prewencja otyłości i cukrzycy typu 2. jest dla nich priorytetowa. Bardzo ciekawą interwencję zaproponował Kraków, który postanowił z własnych środków prowadzić kuchnię szkolną przygotowującą posiłki dla dzieci i młodzieży ze specjalnymi potrzebami żywieniowymi dla wszystkich szkół w mieście. Niewykluczone, że inne miasta pójdą tym śladem – zaznacza ekspertka.

źródło: rynekzdrowia.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *