Potężny kryzys w chirurgii. Nie ma chętnych na specjalizację. „Nie będzie miał kto operować pacjentów”

wpis w: Zdrowie | 0

Młodzi lekarze nie chcą się specjalizować w chirurgii. Na 97 miejsc rezydenckich przyznanych dla chirurgii w wiosennej kwalifikacji obsadzonych zostało tylko 35. Na Podlasiu i w woj. opolskim w ogóle nie było chętnych. Zdaniem specjalistów, młodych odstrasza długi proces dydaktyczny, niska płaca i ogromna odpowiedzialność zawodowa, cywilna i prawna.
Wiosenna kwalifikacja na specjalizacje lekarskie pokazała, że niewiele się zmieniło, jeśli chodzi zainteresowanie chirurgią młodych medyków
Na 97 miejsc rezydenckich przyznanych tej specjalizacji obsadzonych zostało zaledwie 35. Na Podlasiu i w woj. opolskim w ogóle nie było chętnych
Młodych lekarzy odstrasza długi proces dydaktyczny, niskie płace, duża odpowiedzialność i stosunkowo niewielkie możliwości zarobkowania w sektorze prywatnym
Krzysztof Hałabuz z Porozumienia Chirurgów „Skalpel” alarmuje, że jeśli nic się nie zmieni, przyjdzie moment, w którym nie będzie miał kto operować pacjentów. – Zaniedbanie tej kwestii stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli – ocenia
Średnia wieku chirurga w Polsce wynosi obecnie 59 lat. Co trzeci jest już w wieku emerytalnym. Najbardziej brakuje specjalistów od 35 do 50 lat
Nie ma chętnych na chirurgię. Na specjalizację w całej Polsce postawiło tylko 35 lekarzy

Młodzi lekarze po studiach i rocznym stażu wybierają dziedzinę medycyny, w której będą się specjalizować. Trwające 5-6 lat robienie specjalizacji odbywa się w oparciu o przydzielane dwa razy w roku miejsca szkoleniowe (rezydentury) podczas naboru wiosennego i jesiennego.Z danych opublikowanych przez Porozumienie Chirurgów wynika, że podczas wiosennej kwalifikacji tylko 35 lekarzy w całej Polsce zdecydowało się rozpocząć szkolenie z chirurgii ogólnej w trybie rezydenckim. Co oznacza, że jedynie co trzecie miejsce specjalizacyjne zostało obsadzone.

Na Podlasiu i w woj. opolskim w ogóle nie było chętnych. Najwięcej zgłosiło się w województwach dolnośląskim (5) i śląskim (4). Po trzech kandydatów było w województwach: lubelskim, łódzkim, małopolskim, mazowieckim i świętokrzyskim. W tej sesji na 97 miejsc specjalizacyjnych w całej Polsce tylko 30 proc. zostanie obsadzonych przez młodych lekarzy, którzy chcą specjalizować się w chirurgii ogólnej. Kolejny sukces Ministerstwa Zdrowia i ministra Zbigniewa Ziobro – komentuje wyniki naboru na specjalizacje na Twitterze Porozumienie Chirurgów „Skalpel”.
Chirurg nie dorobi w sektorze prywatnym, w publicznym zmienić się muszą wyceny

Zdaniem Krzysztofa Hałabuza, prezesa ds. operacyjnych Porozumienia Chirurgów „Skalpel”, na małą popularność specjalizacji składa się bardzo długi proces dydaktyczny, za którym nie idzie w parze odpowiednie wynagradzanie i warunki pracy, a także stosunkowo niewielkie możliwości zarobkowania w sektorze prywatnym i ciążąca na chirurgach ogromna odpowiedzialność.

– Dla większości lekarzy dodatkowym źródłem utrzymania jest praca w sektorze prywatnym. Możliwości chirurgów ogólnych na tym polu są ograniczone. Nasza praca związana jest głownie ze szpitalem, oddziałem i blokiem operacyjnym. Najczęściej jest to szpital publiczny – zwraca uwagę Hałabuz.

W efekcie, jak wyjaśnia, chirurdzy ogólni bardzo często przebranżawiają się, albo robią kolejne specjalizacje. – Kierują się w stronę diagnostyki, medycyny estetycznej – wymienia. Dlatego coraz trudniej ocenić, ilu spośród 8 910 chirurgów ogólnych w Polsce operuje jeszcze rozlane wyrostki. Oddziały chirurgii, zwłaszcza w mniejszych szpitalach, już teraz mają ogromne kłopoty kadrowe. Z powodu braku personelu od czerwca nie przyjmuje pacjentów oddział w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rybniku. Szpital w Grodzisku Wielkopolskim musiał zawiesić chirurgię już drugi raz w ciągu ostatniego roku. Aby wznowić pracę, musiałby skompletować teraz cały zespół. Sześciu lekarzy specjalistów, łącznie z kierownikiem oddziału. Hałabuz podkreśla, że jeśli nie zmienią się wyceny procedur w chirurgii ogólnej, to kryzys będzie się pogłębiał. – Obecnie zabiegi chirurgiczne są źle wycenione przez NFZ, dlatego oddziały chirurgii ogólnej przynoszą szpitalom straty. Chodzi nie tylko o niskie wynagrodzenie (ok. 50 zł za godzinę pracy) lecz także o brak możliwości zorganizowania odpowiednio pracy – tłumaczy.
Rezydent woli operować niż wypełniać papiery. Starsi lekarze nie chcą asystować za darmo

Zmienić się musi także system szkolenia. Na taki, który będzie atrakcyjny merytorycznie i finansowo dla młodych lekarzy. Specjalizacja w chirurgii ogólnej trwa obecnie 6 lat, podczas gdy np. w endokrynologii pięć. Rezydenci muszą długo czekać, aby dostać się do stołu operacyjnego.

Jak wyjaśnia Hałabuz, chirurgię wybierają lekarze, którzy są zadaniowcami. Potrzebują wykonać pracę i widzieć jej efekt, a trafiają często na oddziały, gdzie przerzuca się na nich obowiązki, które muszą zostać wykonane, ale ich starsi koledzy ze względu na to, że są potrzebni do bardziej odpowiedzialnych zadań, nie podejmują się ich. Muszą przyjmować, wypisać, prowadzić na oddziale pacjenta, kiedy ich starsi koledzy operują – opowiada.

Po drugie lekarze kontraktowi często nie mają zapisanego w umowie szkolenia rezydenta, dlatego nie podejmują się asystowania mu. – Powstał pomysł, aby asystentowanie rezydentowi, było dodatkowo płatne. Mogłoby to przynieść efekt w postaci dobrego szkolenia. W kilku miejscach w Polsce jest już to praktykowane – mówi chirurg.
Deficyt chirurgów „stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli”

Prognozy są bardzo niepokojące. W ciągu pięciu lat o połowę spadła liczba chirurgów w Polsce. Średnia wieku specjalisty wynosi obecnie 59 lat. Co trzeci chirurg jest już w wieku emerytalnym, a wymiany pokoleniowej, co obrazują wyniki kwalifikacji na specjalizacje, nie widać na horyzoncie.

– Od kilku lat nic się nie zmienia, mimo różnych starań. Zaniedbanie tej kwestii stwarza w perspektywie najbliższych kilku- czy kilkunastu lat zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli. Chirurgia ogólna, podobnie jak interna, pediatria czy ginekologia – stanowią podstawowe specjalizacje, bez których medycyna nie może istnieć – podkreśla.
Zdaniem Renaty Florek-Szymańskiej, przewodniczącej „Skalpela”, rządzący boją się identyfikować problemy, bo pociągnęłoby to za sobą odpowiedzialność ich rozwiązania. – Dwa lata temu napisaliśmy list do pana premiera. Napisaliśmy list do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Spotkaliśmy się z ministrem zdrowia, uderzaliśmy do mediów. Nikt absolutnie nie wziął pod uwagę żadnego z naszych argumentów – żadna z naszych uwag, ani propozycji rozwiązań przez ostatnie dwa lata nie została poważnie potraktowana – ubolewała kilka miesięcy temu w rozmowie z Rynkiem Zdrowia Florek-Szymańska. – Bez zmian systemowych chirurgia w Polsce nie przetrwa i jak zwykle stracą na tym pacjenci – zwracała uwagę.

źródlo: rynek zdrowia.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *