Niektórzy mówią, że koronawirus to odmiana grypy. Nie. Grypa nie rozprzestrzenia się tak łatwo i nie zabija tak często. Koronawirus wywołujący chorobę COVID-19 jest agresywniejszy od grypy i – jeśli wierzyć w relację włoskiego lekarza z Bergamo – atakuje także młodych. Oni również trafiają na intensywną terapię. Jak twierdzi lekarz Daniele Macchini z Humanitas Gavazzeni Clinics w Bergamo, wielu z nich wymaga natychmiastowego podłączenia do specjalistycznego sprzętu ratującego życie. Wszyscy mają dwustronne śródmiąższowe zapalenie płuc.
Z powodu koronawirusa sytuacja we Włoszech z godziny na godzinę robi się coraz bardziej dramatyczna. W całym kraju zakażonych koronawirusem jest ok. 7 tysięcy osób. Do tej pory odnotowano 366 ofiar śmiertelnych. W ciągu ostatniej doby liczba zmarłych wzrosła o 133 osoby. Włochy to drugi na świecie po Chinach kraj z największą liczbą ofiar Covid-19. W Państwie Środka zmarło jak dotąd ponad 3 tys. osób.
Jak wygląda teraz życie codzienne we Włoszech? Opis wydarzeń przedstawiony przez lekarza z Bergamo może wywoływać niepokój. – Kolejne grupy przybywają do izby przyjęć. Szpital tworzy zróżnicowane trasy dla podejrzewanych o zarażenie pacjentów, by unikać między nimi kontaktu i dodatkowych infekcji. Cała ta szybka transformacja wprowadziła na korytarzach szpitala atmosferę surrealistycznej ciszy i pustki, którą trudno pojąć. Jest trochę jak na wojnie – mówi lekarz Daniele Macchini z Humanitas Gavazzeni Clinics w Bergamo cytowany przez Corriere della Sera.
„Przestańmy mówić, że to grypa”
Relacja włoskiego lekarza nie pozostawia złudzeń. – Sytuacja jest dramatyczna. Nie przychodzą mi do głowy żadne inne słowa. To dosłownie jak wojna wybuchła, nasze bitwy trwają nieprzerwanie w dzień i w nocy. Nieszczęśnicy, którzy jeden po drugim do nas trafiają na pogotowie wcześniej myśleli, że mieli tylko grypę. Władze mówiły im, że tak było. Przestańmy mówić, że to grypa. Mieszkańcy Bergamo nie przychodzili wcześniej na izbę przyjęć, jakoś sobie radzili z chorobą, postępowali zgodnie ze wszystkimi wskazaniami władz, czyli siedzieli tydzień lub dziesięć dni w domu z gorączką i nie wychodzili, by nie zarażać. Ale teraz już nie wytrzymują. Nie mogą już znieść powikłań choroby. Nie oddychają wystarczająco dobrze, potrzebują tlenu. Tymczasem terapie lekowe dla tego wirusa są niewystarczające – dodaje Daniele Macchini.
Czy jest jakaś skuteczna terapia, która pomoże zwalczyć koronawirusa? Lekarz nie pozostawia złudzeń. – Przebieg choroby zależy od naszego organizmu. Ale wielu ludzi nie może tego dłużej znieść. Chorzy liczyli, że ciało samo zlikwiduje wirusa. Spójrzmy prawdzie w oczy. Terapie przeciwwirusowe stosowane z tym wirusem improwizacja. Uczymy się dopiero tego wirusa -podkreśla Daniele Macchini.
Czerwone tablice przy łóżkach
– Tablice przy łóżkach pacjentów były dotąd w różnych kolorach, w zależności od ich stanu. Teraz wszystkie są czerwone i wszędzie jest ta sama przeklęta diagnoza: dwustronne śródmiąższowe zapalenie płuc – relacjonuje lekarz z Bergamo dla Corriere della Sera.
Lekarz obala też powszechnie krążący mit, że koronawirus jest najgroźniejszy dla osób starszych. – Widok tak wielu młodych ludzi, którzy trafiają na intensywną intensywną terapię (…) burzy spokój. I chociaż w sieciach społecznościowych wciąż są ludzie, którzy chwalą się, że nie boją się, to nie ulega wątpliwości – to katastrofa epidemiologiczna. I nie ma już chirurgów, urologów, ortopedów. Jesteśmy tylko lekarzami, którzy nagle stają się częścią jednego zespołu, aby zmierzyć się z tym tsunami, które nas przyszło – przyznaje Daniele Macchni.
Z dnia na dzień liczba osób, u których zdiagnozowano koronawirusa we Włoszech dynamicznie rośnie. – Wyniki wymazów pojawiają się jeden za drugim. Pozytywny, pozytywny, pozytywny – dodaje lekarz z Bergamo.
Jak wygląda teraz życie codzienne we Włoszech?
Lekarz przyznaje, że z powodu koronawirusa życie społeczne we Włoszech zostało jakby zawieszone. Sam prawdopodobnie przez kilka najbliższych miesięcy nie zobaczy rodziny i ukochanego syna. Daniele Macchini dodaje, że dwa tygodnie temu z własnej woli przestał spotykać się z członkami rodziny, bo boi się, że ich zarazi.
– Nie widzę mojego syna ani członków mojej rodziny z obawy przed zarażeniem ich, a tym samym zakażeniem babci i krewnych z innymi problemami zdrowotnymi – wyznaje lekarz z Bergamo. Dodaje, że musi wystarczyć mu oglądanie zdjęć ukochanego syna i wideo rozmowy z nim.
Szlaban na teatr, muzea i na siłownię
Lekarz prosi obywateli, aby robili wszystko, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się. – Bądź cierpliwy, nie możesz chodzić do teatru, muzeów ani na siłownię. Spróbuj zlitować się nad niezliczonymi starszymi ludźmi, którym możesz zaszkodzić. Wiem, że to nie będzie twoja wina, ale tych, którzy przekonują Cię, że przesadzasz. Nawet to świadectwo może wydawać się przesadą dla tych, którzy są daleko od epidemii. Ale proszę, posłuchaj, wychodź z domu tylko po to, aby załatwić niezbędne rzeczy – dodaje Daniele Macchini.
Lekarz podkreśla, że masowe zakupy w supermarketach są bardzo złym pomysłem, bo oznaczają ryzyko kontaktu z chorymi ludźmi, którzy nie wiedzą, że są zarażeni koronawirusem. – Jeśli masz normalną maskę (nawet taką, która jest używana do wykonywania pewnych prac fizycznych), załóż ją – dodaje Daniele Macchini.
Lekarz nie kryje, że pomimo środków bezpieczeństwa, możliwe, że on i jego koledzy zostali już zarażeni. Wśród jego współpracowników są także lekarze, którzy mają krewnych zainfekowanych Covid-19.
Prosi też o to, żeby w trudnej sytuacji zatroszczyć się o osoby starsze. – Powiedz członkom rodziny, którzy są w podeszłym wieku lub cierpią na inne choroby, aby pozostali w domu. Zapewnij im artykuły spożywcze – podkreśla medyk.
Czy pacjenci okazują wdzięczność lekarzom?
– Nie mówię dużo o ludziach, którzy określają nas dzisiaj jako bohaterów i którzy do wczoraj byli gotowi nas obrazić i zgłosić. Jedni i drudzy znów będą obrażać i złożą skargę gdy tylko wszystko się skończy. Ludzie szybko o wszystkim zapominają. W dzisiejszych czasach nie jesteśmy bohaterami. To nasza praca. Każdego dnia ryzykujemy, kiedy wkładamy ręce w brzuch pełen krwi kogoś, o kim nie wiemy, czy ma wirusa HIV czy zapalenie wątroby typu C – dodaje Macchini.
– Kiedy dotykamy chorego na HIV, bierzemy leki, które powodują, że wymiotujemy od rana do nocy przez miesiąc. Kiedy sprawdzamy wyniki testów podczas różnych kontroli po przypadkowym nakłuciu, mamy nadzieję, że nie zostaliśmy zarażeni. Zarabiamy na życie robiąc coś, co daje nam emocje. Nie ma znaczenia, czy są dobre, czy złe, po prostu zabieramy je do domu. Chcemy być użyteczni dla innych ludzi. Spróbuj zrobić to samo. Naszymi czynami wpływamy na życie i śmierć dziesiątek osób. Ty także możesz to zrobić. Udostępnij tę wiadomość i rozprzestrzeniaj ją na cały świat, aby zapobiec temu, co dzieje się teraz we Włoszech – podkreśla Daniele Macchini.
źródło: fakt.pl
Dodaj komentarz