Gdy w 2020 r. wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński podpisywał umowę z Andrzejem Izdebskim na dostawę respiratorów, w Bydgoszczy toczyło się śledztwo ws. 5 mln zł, które państwowa spółka straciła na innej transakcji z tym biznesmenem. W sprawę zamieszani byli ludzie związani z albańskimi służbami, włoską mafią i serbskim zbrodniarzem wojennym. CBA i Agencja Wywiadu zarekomendowały jednak Izdebskiego jako wiarygodnego i uczciwego kontrahenta.• CBA i Agencja Wywiadu nie ostrzegły Ministerstwa Zdrowia, że podpisując umowę na dostawę respiratorów za 200 mln zł, handlarz bronią miał na koncie niezrealizowaną umowę o wartości 5 mln zł z państwową firmą.
• Gdy resort zdrowia podpisywał umowę z Izdebskim, ABW i prokuratura w Bydgoszczy prowadziły śledztwo w sprawie niezrealizowanego kontraktu. Śledczy mieli dowody obciążające Andrzeja Izdebskiego.
• Zarzuty w tej sprawie śledczy zaczęli stawiać jednak dopiero wtedy, gdy Andrzej Izdebski był już ścigany za nieprawidłowości przy kontrakcie z respiratorami. A była członkini zarządu państwowego przedsiębiorstwa, które straciło na transakcji z Izdebskim, usłyszała zarzut niegospodarności już po śmierci handlarza bronią.
Pozytywne rekomendacje od służb
Janusz Cieszyński, który po aferze respiratorowej przeszedł z Ministerstwa Zdrowia do Kancelarii Premiera i zajmuje się cyfryzacją państwa, od wybuchu afery tłumaczył, że Andrzeja Izdebskiego i firmę E&K sprawdziło i pozytywnie zarekomendowały służby. Resort zdrowia wskazywał konkretnie na Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Ministerstwo Zdrowia w czerwcu 2020 r. informowało, że „procedura opiniowania zakupów COVID-owych przez CBA jest stałym mechanizmem, występującym przy każdym zakupie MZ”. A w przypadku Izdebskiego „CBA wydało pozytywną opinię”. Z kolei Najwyższa Izba Kontroli informowała, że firma Izdebskiego znajdowała się na liście rekomendowanych dostawców, przekazanej w czasie pandemii przez Agencję Wywiadu do wszystkich ministerstw.
Ale okazuje się, że CBA i AW z jakiegoś powodu pominęły bardzo istotną kwestię stawiającą pod ogromnym znakiem zapytania wiarygodność Andrzeja Izdebskiego jako partnera do interesów z rządem.
Wdowa pokazuje, gdzie szukać
Na trop tego śledztwa naprowadziła nas wdowa po Andrzeju Izdebskim. Gdy w opublikowanym pod koniec września wywiadzie zapytaliśmy ją, czy służby sprawdzały firmę E&K przed podpisaniem kontraktu z Ministerstwem Zdrowia, odparła, że kilka miesięcy przed zawarciem umowy w domu jej i męża były trzy osoby z ABW. Ale szukały dokumentów związanych z firmą Nitro-Chem, czyli z należącym do Polskiej Grupy Zbrojeniowej producentem amunicji i materiałów wybuchowych.
W ABW poinformowano nas, że postępowanie dotyczące Nitro-Chemu prowadzi Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy. A rzeczniczka tej prokuratury wyjaśniła, że od 2017 r. bydgoscy śledczy prowadzą postępowanie dotyczące niegospodarności, której miały się dopuścić poprzednie władze Nitro-Chemu. Szkody są szacowane na 4,5 mln zł. Do przestępstwa miało dojść w latach 2011-15. A miało ono polegać na podpisaniu umowy z zagraniczną firmą, która nie wywiązała się z kontraktu i naraziła Nitro-Chem na kilkumilionowe straty.Tę zagraniczną firmę – Unimesko SHPK – założył w 2011 r. w Tiranie Andrzej Izdebski. O jej działalności opowiadał w 2017 r. Sejmie – na posiedzeniu podkomisji ds. polskiego przemysłu obronnego – Wojciech Dudziński z firmy Fraud Control, która na zlecenie Polskiej Grupy Zbrojeniowej przeprowadziła audyt w Nitro-Chemie.
Izdebski ćwiczy na Cieszyńskim znany patent
Z raportu Dudzińskiego, który wciąż można obejrzeć na stronach Sejmu (w 2020 r. opisał go częściowo w OKO.press Radosław Gruca) wynika, że Izdebski w 2011 r. zachował się wobec kontrolowanej przez państwo spółki dokładnie tak samo, jak w 2020 r. wobec Ministerstwa Zdrowia.
Izdebski najpierw zapewnia ówczesnego prezesa Nitro-Chemu Tomasza P., że ma dostęp do taniego trotylu. Ten łapie przynętę. Podpisują umowę na dostawę 3 tys. ton materiału wybuchowego za 1,3 mln dolarów. Izdebski przekonuje Tomasza P., że trzeba działać szybko, bo na trotyl jest wielu chętnych. I że musi przelać od razu całą kwotę, bo za towar trzeba zapłacić z góry. Tomasz P. przelewa na albańskie konto ponad milion dolarów. A Izdebski dostarcza ułamek zamówienia i nie zwraca pieniędzy za niedostarczoną część trotylu.
Dudziński w swoim raporcie zachowania Izdebskiego nazywa mistyfikacją. Podobnie jak Ministerstwo Zdrowia, które zwlekało kilka miesięcy z rozpoczęciem ścigania Izdebskiego, Tomasz P. nie zaczął od razu egzekwować należności. W przypadku Nitro-Chemu trwało to kilka lat. W międzyczasie Tomasz P. zgodził się na to by albańska spółka Izdebskiego przekazała dług w wysokości miliona dolarów innej albańskiej spółce: RSM & RB Finance AL.
Włoska mafia, serbski zbrodniarz wojenny
I tu robi się jeszcze ciekawiej.
Według audytu przeprowadzonego na zlecenie PGZ, w momencie przekazywania wierzytelności spółka RSM & RB Finance AL jeszcze nie istniała. Powstała w lipcu 2012, a umowę podpisano pięć miesięcy wcześniej. A gdy już zaczęła działać, okazała się piramidą finansową, oszukującą ludzi przez fikcyjne inwestycje w ropę, nieruchomości oraz pośrednictwo finansowe.
Z archiwalnej kopii strony internetowej RSM & RB Finance AL wynika, że w zarządzie tej spółki zasiadał Momir Nikolić. To bośniacki Serb skazany przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii na 27 lat więzienia za udział w czystkach etnicznych oraz w zamordowaniu ponad 7 tysięcy bośniackich muzułmanów podczas wojny w byłej Jugosławii. W apelacji wyrok skrócono mu do 20 lat, a finalnie wypuszczono go na wolność w 2014 r., po 12 latach odsiadki.Z kolei właścicielem RSM & RB Finance AL i prezesem albańskiego Unimesko, które podpisało kontrakt z Nitro-Chemem, był niejaki Lorenc Goça, który według albańskich dziennikarzy był powiązany z jedną z najgroźniejszych organizacji mafijnych we Włoszech – Sacra Corona Unita (z włoskiego: święta, zjednoczona korona). Szczegóły tych koligacji opisywaliśmy w ub. roku.Mimo że milionowy dług mocno obciążał Nitro-Chem, firma robiła niewiele, żeby go odzyskać. Z dokumentów wynika, że Tomasz P. podpisywał kolejne umowy i porozumienia z Andrzejem Izdebskim. W efekcie wierzytelność za niedostarczony trotyl z albańskiej piramidy finansowej z dziwnymi powiązaniami została przeniesiona do polskiej spółki Unimesko sp. z o.o., zarejestrowanej na Andrzeja Izdebskiego w Lublinie. A dopiero w kwietniu 2015 r. Nitro-Chem wpisał się na hipotekę 5-hektarowej działki należącej do Izdebskiego.
Handlarz bronią traktowany wyjątkowo łagodnie
Jak wynika z odpowiedzi uzyskanych od samego Nitro-Chemu, Sądu Okręgowego w Lublinie i Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, w kolejnych latach nikt za bardzo nie domagał się od Izdebskiego zwrotu miliona dolarów.
Po tym, jak Nitro-Chem wpisał się na hipotekę działki biznesmena, przez ponad dwa lata nic się nie działo. Dopiero po audycie z 2017 r. Tomasz P. stracił stanowisko prezesa Nitro-Chemu.
Dopiero w grudniu 2019 r. Nitro-Chem złożył w lubelskim sądzie pozew o zwrot 10 tys. zł, w związku z niezrealizowaniem przez Izdebskiego jednej z umów. O zwrot całej należności – czyli dokładnie 5 mln zł – Nitro-Chem wystąpił dopiero w 2022 r. Jak informuje rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie Barbara Markowska, oba postępowania odroczono bezterminowo ze względu na śmierć Izdebskiego. Śledztwo w sprawie nieprawidłowości związanych z kontraktem pomiędzy Nitro-Chemem a Izdebskim prokuratura w Bydgoszczy wszczęła dopiero w październiku 2017. Decyzję o przedstawieniu zarzutu niegospodarności byłemu prezesowi Nitro-Chemu Tomaszowi P. podjęto dopiero w grudniu 2021 r. Beacie M., która była prokurentem Nitro-Chemu w okresie, gdy podpisywano umowę z Izdebskim, a później członkiem zarządu, prokurator postawił zarzuty dopiero w lipcu 2022 r., czyli już po śmierci Izdebskiego.
Pieniędzy z albańskiego interesu Nitro-Chem nie odzyskał do dziś.
Jak przegapiono sprawę Nitro-Chemu?
Kontrolowana przez państwo spółka straciła na interesie z Andrzejem Izdebskim 5 milionów zł. Raport Wojciecha Dudzińskiego w tej sprawie wisi na stronie internetowej Sejmu od pięciu lat. Również od pięciu lat trwa śledztwo w Bydgoszczy.
Jak więc to możliwe, że dwa lata temu Ministerstwo Zdrowia podpisało ze spółka kontrakt o wartości 200 mln zł? „Służby odpowiedzialne za weryfikację kontrahentów przekazały do Ministerstwa Zdrowia informację, że nie powzięły informacji o nieprawidłowościach związanych zarówno z firmą jak i osobami z nią powiązanymi. Posługiwałem się tą wiedzą we wszystkich swoich działaniach i wypowiedziach” – odpisał były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.
Zapytaliśmy więc Centralne Biuro Antykorupcyjne, czy rekomendując Ministerstwu Zdrowia podpisanie umowy z Izdebskim, wiedziało o śledztwie w Bydgoszczy. CBA jednak nie odpowiedziało.W sierpniu posadę szefa Agencji Wywiadu stracił Piotr Krawczyk. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że dymisja związana była z aferą respiratorową. Nasi rozmówcy z Ministerstwa Zdrowia nieoficjalnie opowiadali, że przed podpisaniem umowy z Izdebskim i tuż po podpisaniu Krawczyk co najmniej kilka razy spotykał się w tej sprawie z kierownictwem Ministerstwa Zdrowia.
Zapytaliśmy więc ministerstwo, ile razy w okresie od stycznia do sierpnia 2020 ówczesny szef Agencji Wywiadu odwiedzał służbowo budynek resortu oraz z kim i kiedy się spotykał.
„Minister zdrowia nie jest uprawniony do ujawniania informacji dotyczących czynności służbowych podejmowanych przez Agencję Wywiadu, które mogły być wykonywane w oparciu o ustawę o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz Agencji Wywiadu” – odpisał nam Jarosław Rybarczyk z biura prasowego ministerstwa.
O co chodziło w aferze respiratorowej?
Afera respiratorowa zaczęła się 14 kwietnia 2020 r. Tego dnia Janusz Cieszyński – ówczesny wiceminister zdrowia, a obecnie pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa – podpisał umowę z Andrzejem Izdebskim, reprezentującym firmę E&K. Według kontraktu lubelska spółka miała dostarczyć ministerstwu 1241 respiratorów. Na konto Andrzeja Izdebskiego natychmiast trafiło 150 z 200 mln złotych, na które opiewała umowa. Resztę miał otrzymać później. Izdebski nie wywiązał się z umowy i nie dostarczył wszystkich respiratorów, ale też nie zwrócił przelanej mu przez rząd kwoty. Część sprowadzonych przez niego do Polski urządzeń jest bezwartościowa, część próbuje zlicytować komornik. Państwo nie odzyskało nadal co najmniej 46 mln złotych utopionych w transakcji.
Szybko wyszło na jaw, że firma E&K nie ma nic wspólnego z branżą medyczną, a Izdebski jest znanym handlarzem bronią, który robił interesy z Koreą Północną, pogrążonymi w wojnach domowych państwami afrykańskimi czy Albanią.
I to właśnie w Albanii, w czerwcu 2022 r., znaleziono jego zwłoki. Mężczyzna wyjechał do Tirany kilka miesięcy po wybuchu afery respiratorowej. Jak mówiła jego żona w rozmowie z Wirtualną Polską, nie chciał wracać do kraju, bo bał się, że prokuratura i służby zrobią z niego kozła ofiarnego w całej aferze. W Albanii zmarł prawdopodobnie na serce.
źródło: wp.pl
Dodaj komentarz